Ścieki, bakterie, tężec. Co zostawia po sobie woda powodziowa? Odcinek 72

09.10.2024
00:52:32

Czy wiesz, jakie zagrożenia zdrowotne niesie za sobą powódź? Skażona woda, uszkodzone budynki i ryzyko chorób zakaźnych to tylko niektóre z wyzwań, z którymi muszą mierzyć się mieszkańcy zalanych terenów. W najnowszym odcinku programu „Po Pierwsze Pacjent” Monika Rachtan rozmawia z dr n. med. Pawłem Grzesiowskim o tym, jakie działania podejmuje Główny Inspektor Sanitarny, aby chronić zdrowie publiczne w obliczu takich katastrof oraz jak mieszkańcy mogą zadbać o swoje bezpieczeństwo po powrocie do domów.

Bezpieczeństwo mieszkańców na terenach zalanych – czy można już wrócić do domu?

Po przejściu powodzi jednym z najważniejszych pytań, jakie zadają sobie mieszkańcy, jest: „Czy mogę bezpiecznie wrócić do swojego domu?”. Jak podkreśla dr Paweł Grzesiowski, powrót jest możliwy dopiero po dokładnej ocenie budynku zarówno pod kątem strukturalnym, jak i sanitarnym. Woda powodziowa to nie tylko zagrożenie mechaniczne, ale przede wszystkim sanitarne – zalane budynki mogą być siedliskiem niebezpiecznych bakterii, wirusów oraz chemikaliów.

Inspektorzy nadzoru budowlanego, strażacy i służby sanitarne dokładnie sprawdzają, czy budynek nie został uszkodzony oraz czy nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców. Jeśli dom uzyska pozytywną ocenę techniczną, kolejnym krokiem jest sprawdzenie poziomu skażenia oraz podjęcie działań dezynfekcyjnych. Dopiero po przeprowadzeniu tych procedur oraz usunięciu szlamu i zanieczyszczeń, można bezpiecznie powrócić do swoich domów.

Zdrowotne skutki powodzi – zagrożenie chorobami i konieczność szczepień

Powódź to nie tylko zagrożenie dla budynków oraz infrastruktury, ale przede wszystkim poważne wyzwanie zdrowotne. Woda powodziowa to mieszanina chemikaliów, odpadów przemysłowych, zanieczyszczeń biologicznych i mechanicznych, które mogą stać się źródłem wielu chorób zakaźnych. Jak wyjaśnia Paweł Grzesiowski, tak zanieczyszczona woda sprzyja rozwojowi bakterii, grzybów oraz wirusów, zagrażając zdrowiu zarówno mieszkańców, jak i osób zaangażowanych w akcje ratunkowe. Jednym z największych zagrożeń na zalanych terenach jest tężec – choroba rozwijająca się w ranach skażonych bakteriami beztlenowymi. Dlatego, aby zmniejszyć ryzyko zakażeń, osoby przebywające na terenach powodziowych powinny być zaszczepione przeciwko tężcowi, a wszelkie uszkodzenia skóry natychmiast odpowiednio zabezpieczone i zdezynfekowane.

Sytuacja zdrowotna na południu Polski jest obecnie stabilna. W początkowej fazie po powodzi zaobserwowano wzrost liczby zachorowań na choroby jelitowe, ale dzięki szybkim działaniom służb sanitarnych, liczba przypadków udało się ustabilizować. Na szczęście nie odnotowano takich chorób, jak dur brzuszny, wirusowe zapalenie wątroby typu A czy wspomniany tężec. W celu minimalizacji zagrożeń, Inspekcja Sanitarna wdrożyła monitoring jakości wody pitnej i żywności oraz wydała wyraźne zalecenia: „wszystko, co miało kontakt z wodą powodziową, powinno zostać wyrzucone”. Nawet zamknięte słoiki czy butelki mogą być zanieczyszczone, jeśli przez dłuższy czas znajdowały się w skażonym środowisku. Pamiętajmy, że nie można ryzykować zdrowia i życia dla pozornej oszczędności, dlatego tak ważne jest przestrzeganie zasad bezpieczeństwa w zalanych miejscach.

Placówki medyczne po powodzi 

Powódź zniszczyła nie tylko domy i drogi, ale również szpitale, przychodnie oraz gabinety lekarskie, co poważnie utrudniło dostęp do opieki medycznej na terenach południowej Polski. Gość odcinka podkreśla, że odbudowa infrastruktury zdrowotnej to nie tylko kwestia napraw budynków, ale przede wszystkim spełnienia rygorystycznych norm sanitarnych, które pozwolą na bezpieczne przyjęcie pacjentów. W miejscach, gdzie powódź uszkodziła sieci wodociągowe czy kanalizacyjne, tymczasowo zastosowano beczkowozy z wodą, mobilne toalety czy przenośne punkty medyczne.

Sytuacja jest wyjątkowo trudna, ponieważ każda placówka musi być dokładnie sprawdzona i dopiero po pozytywnej opinii sanepidu może wznowić działalność. Nie zawsze jest możliwe szybkie przywrócenie działania, a niektóre obiekty mogą wymagać wielomiesięcznych remontów, zwłaszcza przed nadejściem zimy, co może jeszcze bardziej opóźnić ich otwarcie. Mimo to już ponad 90% przychodni, które były tymczasowo wyłączone z funkcjonowania, wznowiło pracę, co jest dowodem na ogromne zaangażowanie i wysiłek personelu oraz służb ratunkowych.

Główny Inspektorat Sanitarny w obliczu katastrofy – działania w czasie powodzi

Podczas katastrof naturalnych, takich jak powódź, Główny Inspektorat Sanitarny pełni kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców. Jak podkreśla dr Paweł Grzesiowski, działania inspekcji to nie tylko doraźne interwencje, ale przede wszystkim koordynacja działań na poziomie lokalnym i ogólnokrajowym. Głównym celem GIS jest jak najszybsze ograniczenie ryzyka epidemii oraz zapewnienie bezpiecznych warunków sanitarnych w regionach dotkniętych katastrofą.

Poza ciągłym monitorowaniem jakości wody pitnej i stanu sanitarnego placówek medycznych, Inspektorat zorganizował akcję szczepień przeciwko tężcowi dla osób pracujących na terenach powodziowych, aby uchronić je przed groźnymi zakażeniami. Pracownicy GIS ściśle współpracują z lokalnymi stacjami sanitarno-epidemiologicznymi, które dyżurują 24 godziny na dobę, kontrolując miejsca produkcji i dystrybucji żywności oraz podejmując decyzje o zamknięciu obiektów, które nie spełniają wymogów bezpieczeństwa. W tak trudnych warunkach, rola Inspekcji to nie tylko nadzór, ale także wsparcie merytoryczne dla lokalnych zespołów kryzysowych, które muszą działać szybko i skutecznie, by zapobiec rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych w zalanych rejonach.

Program „Po pierwsze Pacjent” jest dostępny na wielu platformach, w tym na Spotify, Apple Podcasts oraz Google Podcasts.

Transkrypcja

Monika Rachtan
Cześć Monika Rachtan, Witam Was bardzo serdecznie w kolejnym odcinku programu. Po pierwsze pacjent. Tydzień temu rozmawialiśmy o tym, że na południu Polski wydarzył się kataklizm, powódź, w której ucierpiało bardzo wiele osób. Ale jak ta powódź przekłada się na stan zdrowia południa Polski? O tym dziś będę rozmawiała z moim gościem, a jest nim minister Paweł Grzesiowski. Witam bardzo serdecznie, panie doktorze. Panie doktorze, no właśnie, czy osoby, które mieszkają na południu Polski, są dziś bezpieczne? Czy tam można spokojnie mieszkać i spokojnie przebywać?

Paweł Grzesiowski
Bardzo dużo zależy od tego, jakie powódź zostawiła szkody. Nie możemy tak powiedzieć ogólnie mogą i ogólnie nie mogą, dlatego, że po pierwsze są miejsca bardzo mocno uszkodzone przez wysoką wodę. Jak doszło na przykład do uszkodzenia Budynków do zniszczenia elewacji czy nawet elementów nośnych budynków, no to tam po prostu nie da się mieszkać. Zresztą widzimy to i słyszymy tutaj liczne informacje z ze strony nadzoru budowlanego, który wyłącza budynki z użytkowania, bo są po prostu niebezpieczne. Więc ten element decyzji, czy można, czy nie można wrócić do swojego domu zniszczonego przez powódź, nie jest tylko kwestią epidemiologiczną czy związaną z jakimiś zatruciami, tylko właśnie też podyktowany jest, a właściwie przede wszystkim tym, czy budynek w swojej strukturze nie został uszkodzony. Jeśli ten pierwszy warunek jest zrealizowany pozytywnie, czyli budynek został zakwalifikowany do ewentualnego ponownego zamieszkania, no to właśnie przystępujemy do oceny sytuacji już związanej ze skażeniem, czyli właśnie z tym, co woda powodziowa przyniosła i co zostawiła.

Monika Rachtan
Panie ministrze, ale jak wygląda taka ocena budynku czy służby w tym momencie, na przykład, nie wiem, zdzierają farbę ze ścian i sprawdzają, czy w tej farbie nie ma jakichś szkodliwych bakterii, które mogłyby zaszkodzić mieszkańcom.

Paweł Grzesiowski
Nie, tego nie trzeba robić, dlatego że założenie jest proste, woda powodziowa to jest ściek. I to ściek o najrozmaitszym składzie ściek chemiczny, ściek biologiczny, no i oczywiście zanieczyszczenia również mechaniczne.

Monika Rachtan
Przepraszam, panie doktorze, że wchodzę w słowo, ale my musimy sobie zdać sprawę, bo my mówimy ściek chemiczny, ściek mechaniczny, że co tam może być w tej wodzie.

Paweł Grzesiowski
W wodzie powodziowej jest wszystko samochody, lodówki, zwłoki, martwe zwierzęta, składniki chemiczne na przykład wymywane z pól, bo przecież na niektórych polach dopiero co wysiano nawóz.

Monika Rachtan
Ale też z takich magazynów z nawozami, bo takie miejsca też pewnie zostały zalane.

Paweł Grzesiowski
No, nawet jeżeli to będzie gospodarstwo rolne, w którym były worki z różnymi substancjami właśnie używanymi do nawozów, no to przecież one zostały porwane przez wodę i płyną w tej wodzie.

Monika Rachtan
I woda też porwała oczyszczalnię ścieków.

Paweł Grzesiowski
Woda uszkodziła niestety kilkanaście oczyszczalni ścieków na terenach województwa opolskiego i dolnośląskiego. I to oznacza, że wszystkie nieczystości, które produkujemy, płyną w rzece, tak jak byłoby to w XIX wieku. Czyli? Czyli nieczystości odprowadzane z domów, z gospodarstw po prostu spływają do do najbliższej rzeki czy wręcz spływają do do gleby w okolicy, bo często rury doprowadzające też zostały uszkodzone, a więc. A więc musimy mówić o. Czyli woda powodziowa to jest po prostu mieszanina różnego rodzaju substancji. W większości te substancje nie są dla człowieka przyjazne i dlatego mówimy o tym, że powierzchnie czy pomieszczenia skażone wodą powodziową są niebezpieczne dla zdrowia lub życia ludzi i zwierząt. I dlatego przychodzimy do takich pomieszczeń przygotowani. Powinniśmy wchodzić do takich budynków, jednak zabezpieczeni, przynajmniej tak, żeby nie było kontaktu skóry z tymi zanieczyszczeniami. A więc wysokie buty, kombinezon czy rękawice. I dopiero w takim zabezpieczeniu staramy się ocenić sytuację. Jeżeli jest bardzo dużo naniesionego szlamu, mułu, ten muł, ten szlam zawiera po prostu koncentrat tych ścieków, czyli tak, jakbyśmy odessali wodę. Ona odparowała, a pozostaje ta zagęszczona substancja, która może mieć naprawdę składniki takie jak ropopochodne, może mieć metale ciężkie.

Paweł Grzesiowski
Może mieć bakterie, grzyby, pasożyty. A więc to jest naprawdę niebezpieczny, niebezpieczny materiał, który też trzeba odpowiednio usuwać. Nawet wydaliśmy takie zalecenia, żeby ten szlam usuwać nie ręcznie, najlepiej jakimiś sprzętami mechanicznymi. A jeżeli to jest trudno dostępna powierzchnia, to jednak posługujemy się łopatami, jakimiś szuflami. Po prostu nie dotykajmy tego gołymi rękami. Żeby jednak nie tworzyć ryzyka kontaktu bezpośredniego z tym skażonym materiałem.

Monika Rachtan
Ja myślę, że w tych pomieszczeniach też bardzo ważne jest to, o czym zresztą pan minister wielokrotnie mówił w mediach, żeby nosić maseczki, bo nie chcemy mieć kontaktu skóry z tym niebezpiecznym materiałem, który znajduje się w tych pomieszczeniach, ale też nasze drogi oddechowe także narażone na pył.

Paweł Grzesiowski
Oczywiście im więcej, im bardziej ten muł, ten szlam wyschnie, będzie bardziej suchy, tym mamy większy pył w powietrzu i ten pył wdychamy, jeżeli jesteśmy nie zabezpieczeni. A więc oczywiście do takich pomieszczeń również powinniśmy wchodzić w maseczkach i to nie w maseczkach chirurgicznych, tylko w maskach FP2 czy FP3, czyli w tych maskach takich przeciwpyłowych, które mają zaworek na przykład do oddychania po prostu, żeby łatwiej było w tym pracować. Ale z punktu widzenia zabezpieczenia pamiętajmy również jeszcze o oczach, bo błony śluzowe nasze spojówki również są w stanie absorbować i mamy sporo teraz zgłoszeń z terenów powodziowych. Właśnie takiego podrażnienia zapalenia spojówek poprzez te pyły, które uwalniają się w czasie sprzątania.

Monika Rachtan
Czyli takie specjalne okulary powinniśmy założyć?

Paweł Grzesiowski
Mamy różne rozwiązania, są specjalistyczne gogle, takie do właśnie kontaktu z pyłami, są okulary ochronne. Chodzi o to, żeby oko było zabezpieczone przed pyłem, bo niestety błony śluzowe No mamy otwarte i one te zanieczyszczenia będą gromadzić. A potem, po kilku godzinach pracy w takim środowisku może się okazać, że mamy kłopot z narządem wzroku. Po prostu zapalenie spojówek uniemożliwi dalszą pracę.

Monika Rachtan
Wiemy o tym, że tych rąk do pracy potrzeba na południu Polski i że wiele osób tak zrywa się naturalnie. Po prostu bierze urlop w pracy i jedzie tam pomagać. Ale czy my mamy jakieś specjalne służby w naszym kraju, wyspecjalizowane, które są przygotowane na taką ewentualność, są szkolone, które mogą udzielić jakiegoś instruktażu tym osobom, które przyjeżdżają w te miejsca, żeby przede wszystkim pomagały, dbając też i zabezpieczając swoje zdrowie.

Paweł Grzesiowski
To jest To jest trudne pytanie, dlatego że z jednej strony oczywiście są tam przecież jest tam ponad 20 tysięcy żołnierzy, jest tam drugie tyle strażaków, są policjanci, więc mamy tam są ratownicy, są wyspecjalizowane Wojska chemiczne są tam absolutnie. Funkcjonariusze i żołnierze, którzy są przeszkoleni w tego rodzaju sytuacjach. Zupełnie czymś innym jest taka. Właśnie taki odruch serca i duża liczba wolontariuszy, którzy tam się pojawiają i chcą nieść pomoc, tylko nie do końca wiedzą gdzie. Powiedzmy czy robią to spontanicznie. I tu na pewno dobrze jest, kiedy takie osoby, które chcą pomóc, zgłaszają się do koordynatorów. W każdym, w każdej gminie jest, bo mamy ten hierarchiczny układ, są zespoły kryzysowe, województwa, powiatu, potem na poziomie gminy są te zespoły, gdzie należy zwracać się właśnie z taką, z takim zapytaniem, gdzie trzeba pomóc, czy, czy jest jakaś organizowana ekipa, która jedzie w dane tereny. Dlatego, że najważniejszym przekazem, który powinniśmy jednak komunikować jest to, żeby osoba, która chce nieść pomoc sama była bezpieczna. To, co powtarzamy w ratownictwie medycznym, prawda?

Paweł Grzesiowski
Ratownik jest wtedy dobry, kiedy jest żywy, a nie jest zagrożony. Na przykład niosąc pomoc gdzieś tam na otwartej przestrzeni na ulicy. Czyli pierwsza rzecz to każda osoba, która niesie pomoc, musi zabezpieczyć swoje życie i zdrowie, a potem może w tych warunkach udzielać pomocy czy właśnie brać udział w akcji oczyszczania. Więc to, co powtarzaliśmy, powtórzmy to jeszcze raz zabezpieczenie skóry, a więc wysokie buty odporne na przebicie. Spodnie wysokie jakieś czy kombinezon. Rękawice I to grube rękawice gumowe, a nie rękawiczki takie chirurgiczne, bo to natychmiast Będzie podarte zabezpieczenie twarzy przez maskę wysoko filtrującą i ochrona oczu i taki jeszcze jeżeli. Jeżeli to jest właśnie pomieszczenie, w którym są jakieś uszkodzenia, to też pamiętajmy o ochronie głowy. A więc jakiś kask. Czy tego rodzaju zabezpieczenie, żeby nie doszło do urazu. I taka osoba tak przygotowana może wyruszyć nieść pomoc w bezpieczny sposób, sama sobie nie szkodząc.

Monika Rachtan
Czy te środki ochrony osobistej są dostępne tam na miejscu, czy raczej musimy wyposażyć się w to sami?

Paweł Grzesiowski
Powiem tak gdybym jechał sam z taką akcją. Zresztą byłem we Wrocławiu w pewnym momencie i mieliśmy tam okazję zobaczyć z bliska skutki powodzi, to ja sam wziąłem sobie maseczkę, rękawice, bo nie można liczyć na to, że tam na miejscu zawsze wszystko będzie. Jednak powinniśmy zadbać o to wcześniej, a nie liczyć na to, że tam na miejscu ktoś jeszcze będzie nas wyposażać. Więc jeżeli już mamy taki plan, że jedziemy pomagać, to lepiej wziąć ze sobą te środki ochrony indywidualnej po to, żeby nie być tam potem zależnym od warunków.

Monika Rachtan
Albo ciężarem dla ekip, które przyjeżdżają, że jeszcze nami się trzeba zaopiekować.

Paweł Grzesiowski
A druga sprawa to jest przede wszystkim moim zdaniem to, że my jedziemy tam pomagać, a nie samym samemu być przedmiotem jakiegoś jeszcze właśnie dodatkowego wysiłku ze strony tych, którzy tam są na miejscu. A więc powinniśmy zrobić wszystko, żeby być jak najmniejszym obciążeniem dla tych, którzy tam już pracują. I ja uważam, że najlepiej mieć wyposażenie własne, tak samo jak jakieś narzędzia podstawowe właśnie nie wiem, czy łopatę, czy jakieś szufla, czy czy inne rzeczy, to można wszystko wziąć ze sobą po to, żeby tam od razu móc przystąpić do pracy. Natomiast oczywiście funkcjonariusze czy wojsko, którzy tam są na miejscu, oni mają wyposażenie, mają te wszystkie środki ochrony. Mało tego, prawie od samego początku wdrożyliśmy szczepienia ochronne dla tych, którzy są tam na miejscu. Mam na myśli przede wszystkim tężec, bo jest to choroba, która rozwija się w wyniku zakażenia rany, czyli urazu.

Paweł Grzesiowski
Jest to praca, która jest bardzo dużym narażeniem na różnego rodzaju właśnie skaleczenia, otarcia. A bakteria tężca mieszka w tym brudzie, w tej, w tym szlamie, w tym mule właśnie są beztlenowce, laseczki, tężca, które mogą być niebezpieczne, bardzo niebezpieczne dla życia i zdrowia.

Monika Rachtan
Panie ministrze, kto powinien się zaszczepić przeciwko tężcowi? Czy wszyscy, czy tylko ci? Czy wszyscy mieszkańcy? Czy wszyscy, którzy pomagają? Czy w ogóle my sobie w Polsce powinniśmy przypomnieć, że jest takie szczepienie i przy tej okazji możemy porozmawiać, że warto się zaszczepić?

Paweł Grzesiowski
No właśnie, to bardzo dobre. Dobra okoliczność do tego, żeby przypomnieć, że każda dorosła osoba w Polsce raz na 10 lat powinna przyjąć szczepienie przeciwko tężcowi, błonicy, krztuścowi i raz na 10 lat. Odbudowujemy. Przypominamy tę pamięć immunologiczną, wzmacniamy takim właśnie szczepieniem. A więc jeśli ktoś nie miał takich szczepień w ciągu ostatnich 10 lat.

Monika Rachtan
Zdecydowana większość nas pewnie.

Paweł Grzesiowski
A wybiera się w tereny powodziowe, powinien przed tym wyjazdem wziąć szczepionkę. Po prostu chodzi o to, żeby być już zabezpieczonym na wypadek właśnie jakiegoś urazu, a nie w momencie, kiedy jest uraz. No dosyć szybko być zależnym od tej tak zwanej profilaktyki poekspozycyjnej, bo mamy też taką możliwość, że jeśli doszło do urazu, mamy ranę, jest konieczność oczyszczenia tej rany, powiedzmy na szpitalnym oddziale ratunkowym. Wówczas podawana jest szczepionka przeciwko tężcowi, ale już właśnie jako profilaktyka po ekspozycyjna. Czyli liczymy się z tym, że rana mogła być już skażona. Lepiej mieć odporność już w organizmie niż reagować po urazie.

Monika Rachtan
Czy takie szczepienia są bezpłatne dla mieszkańców?

Paweł Grzesiowski
W tej chwili tak. Szczepienia przeciwko tężcowi w terenach powodziowych są nieodpłatne i dobrowolne. Czyli naszym zadaniem jako inspekcji sanitarnej jest dostarczenie szczepionki do punktów szczepień. A kto potrzebuje, kto chce, może się zaszczepić. Tu jeszcze ważna informacja, że wiele osób, które w tej chwili przebywa na terenach powodziowych, to nie są osoby, których w cudzysłowie rejon lekarzy rodzinnych obejmuje, bo to są osoby przyjezdne. Czy zmieniły miejsce. I tu NFZ również zagwarantował, że jeśli zgłosi się do lekarza rodzinnego, pacjent nie zapisany do tej przychodni też będzie rozliczony. Także tutaj nikt nie straci.

Monika Rachtan
A jak ocenia pan minister ewakuację szpitala w Nysie? Czy tam można było zrobić coś więcej, coś lepiej. Jak Pan patrzy na to wydarzenie?

Paweł Grzesiowski
Jestem lekarzem. I oceniam taką sytuacje pod kątem przede wszystkim medycznym. I dla mnie absolutnie najważniejszym kryterium jest to, czy udało się bezpiecznie pacjentów ze szpitala wyprowadzić, czy kogoś dotknęło pogorszenie stanu zdrowia, czy ktoś zginął w czasie tej akcji wakacyjnej. I bilans tej akcji jest absolutnie, stuprocentowo pozytywny. Nikt nie zginął, nikt nie doznał dodatkowych jakichś urazów czy uszczerbku na zdrowiu. A więc można w ten sposób powiedzieć, że akcja ewakuacyjna przebiegła bez żadnych problemów. Oczywiście, jeżeli przyglądamy się od strony ratowników czy można było, nie wiem, szybciej, wolniej, wcześniej, później to już jest kwestia organizacyjna. Ja patrzę na to jako lekarz. Jeżeli udało się chorych ludzi wyprowadzić ze szpitala i żadnego z tych osób nie ma, ta akcja ewakuacyjna nie dotknęła negatywnie. Jeżeli chodzi o ich stan zdrowia, to ja uważam, że akcja była udana i spełniła swoje zadanie. Można będzie po fakcie przeanalizować poszczególne etapy właśnie kiedy były podejmowane decyzje, czy środki użyte do ewakuacji były adekwatne. To można zawsze poprawić, udoskonalać, optymalizować. Ale przekaz podstawowy jest taki czy ktoś ucierpiał w wyniku akcji? Nie. Jeśli nie, to znaczy, że akcja była udana.

Monika Rachtan
Czy Główny Inspektor Sanitarny też będzie miał dużo pracy w szpitalu w Nysie? Czy teraz, po tym zalaniu, Ten szpital wymaga szczególnej oceny i szczególnych prac, żeby pacjenci mogli do niego wrócić?

Paweł Grzesiowski
No tak, inspekcja sanitarna w swoim zakresie kompetencji ma kontrolę warunków udzielania świadczeń zdrowotnych, jak to się mówi fachowo, czyli inaczej mówiąc warunków leczenia pacjentów. My wchodzimy do podmiotów leczniczych i oceniamy, czy warunki fachowe i sanitarne spełniają wymagania polskich przepisów. I tutaj dopóki nie będzie odbudowany szpital, nie będą przywrócone określone warunki udzielania świadczeń zdrowotnych, to takiej zgody wydać nie będziemy mogli. Tutaj decyduje przede wszystkim możliwość zabezpieczenia pacjenta zgodnie z tutaj oczywiście nikt nie będzie wymagał jakichś nadmiernych kryteriów, nikt nie będzie budował jakiejś sztucznej, nie wiem, sztucznych wymagań. Natomiast jeżeli budynek zostanie przywrócony do właściwych warunków architektonicznych, wyposażeniowych i będą spełnione te wymagania, które mamy w przepisach, no to oczywiście szpital wróci do normalnego funkcjonowania. Natomiast w tej chwili na tym etapie część szpitala, która została zalana nie spełnia żadnych kryteriów i musi po prostu być odbudowana.

Monika Rachtan
Jak wiele placówek medycznych dotknęła na Dolnym Śląsku, właśnie na Opolszczyźnie ta powódź, jak wiele z nich teraz nie może funkcjonować? Jak to wygląda?

Paweł Grzesiowski
Był krótki moment, kiedy wiele poradni, przede wszystkim lekarzy rodzinnych, było wyłączonych z funkcjonowania, ale w tej chwili właściwie ten. Te przychodnie wróciły i bardzo szybko doszło do uruchomienia ponownego. Oczywiście jeszcze będą usuwane skutki powodzi, czy będą prowadzone prace budowlane, ale w tych warunkach, w których myśmy mogli to już ocenić, nawet w pewnym momencie wydaliśmy takie wytyczne, żeby uruchamiać przychodnie czy jakieś punkty pomocy medycznej z pewnymi doraźnymi zabezpieczeniami. Na przykład jest uszkodzona toaleta, to wyłączmy ją z użytku. Niech będzie toi toi, który daje możliwość skorzystania z toalety poza terenem przychodni. To będzie spełniało wymagania. Wiadomo, że normalnie byśmy przychodni z toi toi nie odtworzyli. Natomiast w tych warunkach liczy się przede wszystkim skuteczność, czyli to, żeby pacjent miał dostęp do Pacjent miał dostęp do swojego lekarza rodzinnego. Na przykład jak nie ma wody w kranie pitnej, to jeżeli dostarczymy wodę butelkowaną, to dlaczego taka przychodnia miałaby nie funkcjonować i na takich zasadach? Oczywiście są to rozwiązania doraźne, ale nasi inspektorzy z takich wskazówek, korzystając w tej chwili praktycznie z tego co wiem, 90% czy nawet więcej tych placówek, które były w jakimś tam zakresie wyłączone, już w tej chwili pracuje.

Monika Rachtan
A proszę mi powiedzieć, jak długo jeszcze ta sytuacja przejściowa może trwać? Właśnie te toi toje, które muszą Być w przychodniach, czy te wyłączone sale w różnych miejscach w szpitalach.

Paweł Grzesiowski
To jest bardzo poważna sprawa i bardzo poważne pytanie, dlatego że my tak do końca jeszcze nie mamy inwentarza, szkód. Są spisywane dopiero te, te szkody i powstaje taki zbiór, ile budynków zostało uszkodzonych, w jakim stopniu, w jakim zakresie będą wymagały odbudowy. I te procesy nie będą krótkotrwałe. Tym bardziej, że zbliża się zima. Właściwie w górach już jest na tyle zimno, że prace budowlane mogą być problemem. Czyli tak naprawdę musimy się szykować na wiosnę, kiedy te prace budowlane będą mogły być wykończone czy zakończone. No, będzie to bardzo trudne w tej chwili, jeżeli w pomieszczeniu na przykład trzeba było zbić tynk do wysokości metra, no to to jeszcze jakoś w pomieszczeniach da się to wymurować. Ale jeżeli już mówimy o pracach budowlanych na zewnątrz, kiedy w nocy temperatura spada poniżej zera, to one po prostu są bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Także obawiam się, że w niektórych przypadkach będziemy musieli poczekać jeszcze kilka miesięcy, zanim ta sytuacja wróci do jakiejś normy. Bo pamiętajmy, że to nie chodzi tylko o budynki, chodzi o całą infrastrukturę.

Paweł Grzesiowski
Jeżeli w jakimś miejscu została zniszczona oczyszczalnia ścieków, to przecież jej się nie odbuduje w miesiąc. To będzie inwestycja, która będzie trwała dwa lata i w tym czasie nie działa sieć kanalizacyjna. Jeżeli nie działa sieć kanalizacyjna i nie zostanie zapewnione jakieś inne rozwiązanie, nie wiem, przenośne oczyszczalnie ścieków czy właśnie chociażby toi toi, czy innego rodzaju rozwiązania doraźne, no to mamy poważny kłopot, bo przecież ludzie żyją, produkują odpady, produkują nieczystości. No, nie da się żyć w środowisku, w którym te nieczystości będą wylewane na ulicę.

Monika Rachtan
Wiele z nas właśnie w mediach krytykuje, chociażby na mediach społecznościowych, Krytykuję prace, które posuwają się zdaniem tych osób zbyt wolno, ale myślę, że tutaj warto wziąć pod uwagę taki zdrowy rozsądek, bo my nie chcemy dziś nakleić plastra i wiosną go odrywać i ponownie ponosić te koszty związane z modernizacją, tylko chcielibyśmy już to zrobić raz, a porządnie. My wiemy, że ta powódź kosztowała nas miliardy złotych, będzie kosztowała nas miliardy złotych i tutaj nie możemy sobie pozwolić na rozwiązania byle jakie.

Paweł Grzesiowski
No ja podam przykład z naszej działki, czyli z nadzoru sanitarnego nad wodą pitną. W pierwszym momencie, zaraz po przejściu wysokiej fali, mieliśmy prawie 130 wodociągów uszkodzonych. To jest bardzo duży problem, bo woda, jeżeli zostaje wodociąg uszkodzony, to właściwie odcinamy i odcinamy ludzi od wody pitnej.

Monika Rachtan
Czyli kilka tysięcy osób mogło nie mieć dostępu.

Paweł Grzesiowski
Nie kilka to kilkadziesiąt tysięcy ludzi mogło być bez wody pitnej w kranie. I to jest problem, który musi być usuwany Bardzo szybko, ale nie może być usuwany doraźnie. My nie jesteśmy w stanie zakleić plastrem wodociągu. Woda. Wodociąg musi zostać naprawiony, a potem następuje okres badań wody. My badamy wodę w tej chwili 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu w laboratoriach inspekcji sanitarnej, właśnie po to, żeby stwierdzić, czy woda, którą już ten wodociąg dostarcza, jest zdatna do picia, czy może trzeba ją przegotować przed spożyciem. I tak dalej, i teraz. Na dzień dzisiejszy mamy wciąż jeszcze około 60 wodociągów, w których woda nie spełnia kryteriów bezpieczeństwa i na przykład musi być przegotowana przed spożyciem. To jest bardzo ważny element, bo bez wody nie ma życia. Jeżeli woda została odcięta z budynku czy z jakiejś dzielnicy, no to tam się długo nie da mieszkać, bo oczywiście woda tam jest dostarczana w beczkowozach czy cysternach, czy butelkach. No ale nie da się myć i żyć i sprzątać. Nie mając wody w kranie.

Paweł Grzesiowski
Więc tutaj jest bardzo dużo energii. Idzie właśnie w kierunku uruchomienia wodociągów. To jest bardzo szybki, no bo mamy raptem przecież No, właściwie te prace trwają około tygodnia, 10 dni i już połowa wodociągów, które były uszkodzone, funkcjonuje. Więc mamy tutaj ewidentnie szybką interwencję władz lokalnych, żeby ta woda w kranie się pojawiła. Ale to nie jest prosta sprawa i to trzeba cały czas powtarzać, że tego rodzaju infrastrukturalne naprawy, inwestycje to jest kwestia miesięcy, a nie dni ani tygodni. I na to trzeba też przygotować ludność, która tam na miejscu jest. Prawda, że no, nie da się naprawić szkód, które które wymagają poważnych inwestycji w kilka dni. I tym ludziom trzeba zapewnić doraźnie warunki takie, żeby oni mogli tam przetrwać.

Monika Rachtan
Co robi Główny inspektor sanitarny w momencie, kiedy dostaje informację pewnie z biura premiera, że idzie powódź, że prawdopodobnie miasta zostaną zalane, że ulegnie zniszczeniu właśnie ta infrastruktura. Co robi, co myśli? Co się działo w głowie pana ministra?

Paweł Grzesiowski
No cóż, ja jestem osobą, która jest przyzwyczajona do działania pod presją. Jako lekarz często jeszcze kiedy pracowałem w szpitalu, miałem świadomość, że czasami od decyzji podejmowanych w ciągu minut zależy ludzkie zdrowie czy życie. Więc dla mnie tego rodzaju sytuacja to jest po prostu wyzwanie intelektualne do tego, żeby zaplanować jak najlepszą naszą interwencję. My jako inspekcja sanitarna nie biegamy z kilofami, z młotkami, z łopatami. Mamy trochę inne cele. Nasze zadania to jest zabezpieczenie warunków bezpiecznej wody, żywności, nauki i leczenia pobytu. I to jest nasze działanie, tutaj bym powiedział, nakierowane na wczesne wykrywanie zagrożeń. Na ocenę ryzyka i dostosowywanie naszych różnych koncepcji, wytycznych, zaleceń właśnie do tych do tej oceny ryzyka. I tak też tutaj podeszliśmy, powołaliśmy, właściwie nie powołaliśmy, a bo już był wcześniej powołany zespół kryzysowy, ale w PiS ie, można powiedzieć, reaktywowaliśmy zespół kryzysowy i w porozumieniu z wojewódzkimi inspektorami, szczególnie tych województw, które były objęte powodzią, bo w tej chwili to tych powodzi jest już właściwie siedem, prawda? Nie tylko południe, bo to przecież i Małopolska, i śląskie, i Opolszczyzna, dolnośląskie, potem lubuskie, teraz zachodniopomorskie.

Paweł Grzesiowski
Więc tak po kolei jak ta woda się przesuwa, tak my też reagujemy I nasze zadanie to jest przede wszystkim przewidywanie zagrożeń. Czyli co będzie w następnym etapie? Czego się możemy spodziewać? Właśnie między innymi nasze działania szły w tym kierunku, żeby po pierwsze uruchomić 24 godzinne dyżury w laboratoriach, żeby w każdym momencie można tę wodę było badać. Po drugie, to samo dotyczy żywności, bo pamiętajmy, że na terenach powodziowych ponad 1200 różnych podmiotów, które produkowały żywność lub lub przygotowywały posiłki, zostało uszkodzonych 1200 różnych podmiotów typu restauracje typu typu zakłady produkcyjne, żywności. I to podlega naszemu nadzorowi. I teraz, jeżeli w tych miejscach ma być wznowiona produkcja żywności, to my musimy tam być.

Monika Rachtan
Ja sobie nawet nie wyobrażam, jak sprząta się takie miejsca, jak dużo pracy załóżmy w fabryce produkującej, przetwarzającej mięso.

Paweł Grzesiowski
No właśnie, to jest to jest bardzo poważne wyzwanie, które zresztą zostało już w ponad 50% zrealizowane. Bo proszę sobie wyobrazić, że na chyba 800 skontrolowanych podmiotów zgłoszonych już przez przez przedsiębiorców, że one są gotowe do ponownego uruchomienia, ponad 600 już działa.

Monika Rachtan
To niesamowita motywacja.

Paweł Grzesiowski
Motywacja i mobilizacja ludzi jest niesamowita. I tu muszę powiedzieć, że jeżeli się patrzy na to tak, jakby z mojego punktu widzenia, właśnie tych dużych skali i dużych liczb, to rzeczywiście no ludzie robią wszystko, żeby jak najszybciej wrócić do normalnego funkcjonowania, że te zakłady pracy, które tam są właśnie związane z czy to właśnie wodociągami, czy z przygotowywaniem żywności, one już funkcjonują na tyle, na ile mogą, po prostu chcąc dostarczyć ludziom żywność, a jednocześnie dać ludziom pracę, bo przecież to jest też sytuacja, no, dramatyczna. Jeżeli wstrzymujemy Działalność firmy. Ludzie są bez pracy i też klienci są bez towaru. Także to jest tylko jeden z wycinków, bo oczywiście innym problemem jest nadzór nad chorobami zakaźnymi. Wdrożyliśmy od razu, kiedy tylko pojawiło się zagrożenie powodziowe, ścisły monitoring, codzienny monitoring liczby zachorowań na choroby typowe, związane właśnie z zanieczyszczeniem wody i żywności, a więc wszelkiego rodzaju salmonellozy, czerwonki, choroby bakteryjne czy wirusowe zatrucia pokarmowe. Bo to może być taki wczesny sygnał ostrzegawczy, że coś dzieje się niedobrego, że na przykład woda, która została skażona, jest jednak używana, albo żywność, która uległa skażeniu, jednak ktoś ją próbuje wpuścić do obrotu.

Monika Rachtan
Jak wyglądają te dane obecnie?

Paweł Grzesiowski
Jeżeli chodzi o aktualną sytuację, można powiedzieć, że jest stabilnie. Dobra. Był taki moment w zeszłym tygodniu, kiedy widzieliśmy więcej tych zachorowań jelitowych dziennie. To było około 40 na cały ten teren popowodziowy, więc to też nie jest dużo, ale jednak to był wzrost w stosunku do wcześniejszych danych. Natomiast patrząc w tej chwili na te dane, one już się powolutku stabilizują na niższym poziomie. Także wygląda na to, że po krótkim takim okresie tygodnia ubiegłego tygodnia, kiedy tych zachorowań było nieco więcej, nie widzimy jakiejkolwiek tendencji epidemicznej, że rośnie zachorowalność na jakąś, powiedzmy, jedną czy dwie postacie tutaj tych zatruć pokarmowych, że na przykład mamy dużo salmonellozy czy jakichś innych problemów jelitowych. Nie ma też przypadków wirusowego zapalenia wątroby typu A, nie ma duru brzusznego, nie ma tężca. Więc można powiedzieć, że w tej chwili sytuacja zdrowotna w tych terenach nie jest zła w rozumieniu takim, że powódź nie przyniosła epidemii, nie przyniosła jakiegoś dramatycznego zagrożenia zdrowotnego. Ale pamiętajmy na to pracuje mnóstwo służb, żeby tak właśnie było. Czyli ta woda, która od początku zresztą nasze działania były takie, żeby dotrzeć do ludzi, którzy tam są.

Paweł Grzesiowski
A więc wydaliśmy dwa alerty RCB dotyczące właśnie wody pitnej i żywności, żeby nie korzystać z żywności zalanej. Przyjęliśmy zasadę absolutnie w tej chwili na świecie również przyjętą tak zwaną zasadę wszystko albo nic. Czyli jeżeli cokolwiek zostało skażone wodą powodziową, musi być wyrzucone i nie ma powodu myśleć, że coś, co może wyglądać jeszcze na nienaruszone, bo jest na przykład słoikiem albo butelką. Czyli należy to również wyrzucić.

Monika Rachtan
Czyli zamknięta butelka, która stała w mojej piwnicy, ale nie dotknęła jej woda powodziowa, ale w piwnicy na ziemi znalazła się ta woda powodziowa. Też musi zostać wyrzucona.

Paweł Grzesiowski
Tak, dlatego że my przecież musimy sobie zdawać sprawę, że to nie jest kwestia, że coś będzie po prostu oblane wodą powodziową. Jeżeli woda stała przez kilkadziesiąt godzin w pomieszczeniu, to przecież opary tej wody były na wszystkich przedmiotach i to musi. No ja używam bardzo takiego może dosadnego porównania, ale jeśli wpadnie nam słoik do szamba, to czy komukolwiek przyjdzie do głowy zjeść coś z tego słoika?

Monika Rachtan
No raczej raczej nie.

Paweł Grzesiowski
Mamy jasne skojarzenie, prawda? I nie jesteśmy w stanie zapewnić oczyszczenia tego słoika w warunkach domowych. Oczywiście, gdyby ktoś teraz przyszedł z jakiejś profesjonalnej firmy i ten słoik zabrał, wysterylizował ok, możemy sobie dopuścić, że może jest szansa, że ten słoik dałby radę. Tak, ale przecież nikt tego w warunkach domowych nie zrobi. Wytrzemy taką ścierką. Nie wiem. Będziemy próbowali to umyć wodą, a w takich warunkach z całą pewnością nie przywrócimy temu opakowaniu bezpieczeństwa. W związku z tym przyjęliśmy zasadę i taką zasadę od początku komunikujemy do społeczeństwa. Wszystko, co ma związek z żywnością, a zostało zalane, wyrzucamy.

Monika Rachtan
A czy na terenach popowodziowych żywność, która jest w sklepach jest bezpieczna, bo te sklepy się pootwierały?

Paweł Grzesiowski
No tak, sklepy też zostały otwarte dopiero po wizycie inspektora sanitarnego, bo warunki sprzedaży, warunki dystrybucji towarów, w których jest żywność, też podlegają naszemu nadzorowi. A więc sklep nie byłby otwarty, gdyby nie był bezpieczny.

Monika Rachtan
A czy w takiej sytuacji, kiedy okazuje się, że pozwolono mi już wrócić do mojego domu, faktycznie udało mi się usunąć te wszystkie zanieczyszczenia, które przyniosła woda powodziowa, to czy ja w jakiś sposób powinnam teraz w tym budynku dokonać jakiejś dezynfekcji? Co powinnam zrobić, żebym mogła tam bezpiecznie położyć swoje dzieci spać.

Paweł Grzesiowski
To jest kolejny element też, w który jesteśmy zaangażowani. Mianowicie po uprzątnięciu tych mechanicznych brudów, czyli właśnie szlamu, naniesionych przedmiotów, jakichś właśnie odpadów z naszego domu, zniszczonych mebli, wszystkiego co uległo zniszczeniu tekstylia, jakieś dywany, pościel to wszystko musi zostać wyrzucone. Natomiast jak już uprzątniemy do zera, czyli będzie puste pomieszczenie, to po jego inspekcji oceniamy, czy nie trzeba właśnie jeszcze zbić tynków wewnętrznych do pewnej wysokości, gdzie stała woda. Dlaczego? Bo jeżeli nie zbijemy tych tynków, to pod tynkiem będzie wilgoć, w której zalęgną się bardzo szybko grzyby, których nie poradzimy sobie z nimi nigdy. W związku z tym w wielu przypadkach ten tynk powinien być zbity. Ja myślę, że też warto to wszystkim uświadomić. To pomieszczenie, w którym stała woda na wysokości metra w większości przypadków jest całkowicie zdewastowane, podłoga odchodzi, framugi czy jakaś stolarka budowlana to wszystko się wypacza. W związku z tym i tak to jest do zerwania. Czyli tak naprawdę pomieszczenie, w którym stała woda powodziowa, jest do generalnego remontu. Ale żeby ten remont przeprowadzić, to po pierwsze usuwamy z niego wszystkie przedmioty i te zanieczyszczenia, a potem przeprowadzamy dezynfekcję.

Paweł Grzesiowski
Tą dezynfekcją zajmują się między innymi powiatowe stacje sanitarno epidemiologiczne, ponieważ my w tej chwili nieodpłatnie dostarczamy środek chlorowy do dezynfekcji. Czyli inaczej mówiąc, ktoś, kto ma taką sytuację, że ma skażony dom czy mieszkanie, pobiera ze stacji powiatowej specjalne tabletki lub proszek, rozpuszcza to w wodzie i tą wodą z zawartością chloru musi odkazić pomieszczenie. W zależności od tego jak duże pomieszczenie, jak wysoko trzeba, co trzeba i ile to już musi ocenić indywidualnie w każdym pomieszczeniu jego właściciel. Jeżeli ma wątpliwości, instrukcje taką dostaje też ze stacji powiatowej. Dopiero po takiej dezynfekcji można zacząć remont. Można zacząć ponowne próby zasiedlenia tego, tego pomieszczenia.

Monika Rachtan
Panie ministrze, a czy taka osoba, która potrzebuje takiego środka do dezynfekcji, powinna złożyć gdzieś wniosek? To się robi przez internet, czy po prostu przychodzimy?

Paweł Grzesiowski
Zgłaszamy się do powiatowej inspekcji albo dzwonimy na telefon alarmowy i dowiadujemy się, że powiedzmy punkt jest czynny od godziny 8 do 15. Zgłaszamy się, pobieramy, pokwitowujemy i na tym to się kończy. Tu procedury są absolutnie uproszczone, tak żeby jak najszybciej można było tego dokonać. Zresztą w tej chwili ponad tonę chyba już tych środków dezynfekcyjnych rozprowadziliśmy w różnych miejscach właśnie po powodziowych. I dalej te środki są Rozprowadzane. Zresztą otrzymaliśmy, tutaj też to warto podkreślić z tego mechanizmu unijnej pomocy od Szwedów. Środek teraz drugi jeszcze czeka na akceptację. Także nie brakuje tego środka do dezynfekcji, chociaż z tego co wiem, jego zużycie jest duże i będzie też. Ale to chyba dobrze. No bo tak. No bo tych pomieszczeń, które muszą być dezynfekowane, jest dużo. Jest jeszcze jeden problem, jeżeli chodzi o dezynfekcję. Mianowicie część gospodarstw domowych w terenach na tych terenach zalewowych ma studnię, która jest jedynym źródłem wody, bo nie wszędzie są wodociągi. Są jeszcze takie miejsca w Polsce, gdzie studnia przydomowa jest jedynym źródłem wody pitnej.

Monika Rachtan
Czy ją da się wyczyścić, zdezynfekować?

Paweł Grzesiowski
Tu jest ogromny problem, dlatego że studnia po przejściu powodzi jest absolutnie zamknięta. Nie może być używana dlatego, że w tej studni zgromadziła się woda powodziowa i ten cały szlam jest tam na dnie. Czyli to wszystko trzeba odpompować. Tym zajmują się specjalne firmy, które organizuje na ogół gmina i dopiero pusta studnia jest chlorowana i po odciągnięciu tej chlorowanej wody może być z powrotem napełniona. I potem dopiero badamy wodę. Czyli nie wolno użyć wody ze studni, której nie zbadaliśmy i mamy znowu w tym zakresie konkretną procedurę. Przyjeżdża nasz pracownik z inspekcji sanitarnej, pobiera próbki ze studni i dopiero kiedy one są dobre, wyniki są dobre. Będzie można pić wodę z tej studni. Także to jest bardzo poważny problem. Jest takich studni kilkaset w terenach zalewowych. Myśmy naliczyli ponad 500 chyba gospodarstw, gdzie studnia jest jedynym źródłem wody i dziś te osoby muszą mieć wodę butelkowaną albo z cystern. Nie da się w tych miejscach zapewnić inaczej wody pitnej. No a ta dezynfekcja studni będzie też trwała, bo jedna taka firma, która specjalizuje się w oczyszczaniu studni, może zrobić nie więcej niż dwie trzy studnie dziennie.

Monika Rachtan
A pewnie tych firm nie ma tak powszechnie. No bo kto by chciał? Kto by potrzebował takiej dezynfekcji wcześniej? A czy firmy, które planują wykonywać prace budowlane właśnie na terenach zalewowych, w momencie, gdy już powiedzmy inspekcja sanitarna pozwoli na to, dezynfekcja zostanie przeprowadzona i dom będzie mógł być wyremontowany. Czy one powinny zapoznać się z jakimiś Waszymi wytycznymi? Czy takie wytyczne powstały? Czy one powinny? Czy te firmy powinny pracować w sposób standardowy, taki jak dotychczas, czy jednak swoją pracę zmodyfikować z uwagi na to, w jakim miejscu będą wykonywały pracę?

Paweł Grzesiowski
My nie zajmowaliśmy się tym aspektem dotychczas, jak powinny firmy budowlane funkcjonować, ponieważ myśmy się przede wszystkim skupili na etapie czyszczenia, dezynfekcji, usuwania odpadów, dezynfekcji wody i studni. Myślę, że tutaj przede wszystkim jednak firmy budowlane powinny być w kontakcie z nadzorem budowlanym, bo zakładamy, że pomieszczenie, które zostało odkażone, jest już przygotowane do wejścia tam ekip budowlanych. To tylko jest pytanie teraz jakimi metodami? Nie wiem co powinno być używane do takich popowodziowych remontów. Czy to może być zwykła zaprawa, czy ona coś musi zawierać dodatkowo? To już jest poza naszą kompetencją, ale wyobrażam sobie, że dobrze by było rzeczywiście, żeby takie wytyczne powstały. Czy rzeczywiście może to być normalna praca, nie wiem, murarzy czy wykończeniowców, Czy jednak w tych terenach, w tych budynkach, które przez które przeszła woda powodziowa, jednak coś dodatkowo powinniśmy robić.

Monika Rachtan
W takim razie zostawmy tą sprawę już specjalistom. A czy pan minister boi się nadchodzącej zimy?

Paweł Grzesiowski
Znaczy słowo boi się, może nie jest adekwatne do mojego nastroju. Ja oceniam sytuację na podstawie pewnych wskaźników czy kryteriów racjonalnych. No i tak jak mówię, zajmujemy się szacowaniem ryzyka, czyli oceną zagrożeń. To jest nasza działka. I tutaj, no, strach nie jest najlepszym doradcą. My musimy przede wszystkim patrzeć na to, co może się stać, co będzie miało wpływ na zdrowie publiczne, bo taka jest rola naszej inspekcji. My odpowiadamy za zdrowie publiczne w Polsce jest to największa zresztą służba, która w tym zakresie działa. Jest nas ponad 17 tysięcy i i takie sytuacje jak powódź, jak epidemia czy jak sezonowy wzrost zachorowań. No, to są oczywiście elementy, które analizujemy i one mogą wpływać na zdrowie publiczne. Mamy w tej chwili kilka równoległych zagrożeń. Mamy trwającą falę COVID od lipca. Przecież wzrosła nam bardzo zachorowalność na COVID. Mamy trwającą od początku roku wysoką falę zachorowań na krztusiec. Zaczyna się sezon grypowy, z szybko spada temperatura. Mamy proszę zauważyć przeskok z upałów do niemalże już mrozów. Już w większości mieszkań się włączyło ogrzewanie, a więc zacznie być smog.

Paweł Grzesiowski
Niestety, co też nam bardzo pogarsza sytuację epidemiologiczną, dlatego, że na tych cząsteczkach smogu, na tym pyle smogowym podróżują wirusy i bakterie. Czyli tam gdzie jest większy smog, tam jest większe zagrożenie również infekcjami. Czyli zbliżamy się dosyć szybko do momentu, kiedy kiedy widzimy ten sezon jesienno zimowy infekcji nasilony, czyli jakby obecna sytuacja, która jest w Polsce, no nie napawa Optymizmem, jeżeli chodzi o spodziewane wzrosty zachorowań. W najbliższych dwóch, trzech miesiącach nałoży nam się fala covidu na grypę, na krztusiec, co będzie owocowało zwiększoną liczbą wizyt u lekarzy rodzinnych. Już to widzimy, już jesteśmy w tej chwili na poziomie Teraz, we wrześniu, na poziomie marca. Czyli tych zachorowań jest już dużo, szczególnie w grupie na razie dzieci i młodzieży. No ale tak się zaczyna każdy sezon. Najpierw chorują dzieci, które wróciły do szkół i młodzież, a za moment będą chorowali dorośli, ich opiekunowie, rodzice.

Monika Rachtan
Damy sobie radę w tym roku z tymi chorobami. Czy znowu czeka nas zaskoczenie takie jak to było w przypadku pandemii COVID 19? Bo to, o czym pan minister mówi, wydaje się bardzo niebezpieczne. Kiedy myślimy o covidzie powracającym, o krztuścu, którego nie widzieliśmy w Polsce, proszę mnie poprawić, ale od 40 lat.

Paweł Grzesiowski
No, bardzo długo nie było zachorowań na poziomie 15 tysięcy, a przecież to jest tylko część wykrytych. A ile osób ma krztusiec? A nie, nie, nie zgłasza się do lekarzy czy nie robi sobie badań krwi. Więc my możemy powiedzieć, że te dwa ostatnie lata są bardzo trudne, jeżeli chodzi o choroby infekcyjne, przede wszystkim układu oddechowego. Mamy wzrost zachorowań na pneumokokowe zapalenia płuc, mamy wzrost zachorowań na szkarlatynę i choroby wywołane przez pacior, wywołane przez paciorkowce grypy, a o czym mało osób pamięta, że to jest taka choroba, którą uważaliśmy już właściwie za może nie nieistniejącą, ale rzadką.

Monika Rachtan
Było kilka przypadków rocznie wykrywanych.

Paweł Grzesiowski
W tej chwili mamy sytuację naprawdę, no bardzo dawno już nie widzianą, a za każdą falą zachorowań na paciorkowce, grypy, a podążają również choroby autoimmunologiczne, bo te bakterie dają właśnie takie krzyżowe reakcje, a więc gorączka reumatyczna czy uszkodzenie serca to są rzeczy, które pojawiają się w tej chwili częściej, Więc sytuacja epidemiologiczna po dwóch, a właściwie po trzech latach pandemii, wyraźnie się pogorszyła. W 2023 i 24 roku widzimy wiele infekcji, które tak jakby wyrównawcze zaczęły być silniejsze. I te wirusy, i bakterie tak jakby po tym okresie pandemicznym się pobudziły i szukamy przyczyn tego zjawiska. Jedną z możliwych hipotez jest to, że nasz układ odpornościowy przez COVID został jednak jakoś uszkodzony i jesteśmy bardziej podatni. Ale to nie tłumaczy zupełnie wszystkich tych przypadków. Więc również rozważa się taką sytuację, że przez to, że przez dwa, a nawet trzy lata byliśmy w mniejszej aktywności, mieliśmy mniej kontaktów, więcej w domu, dużo zdalnej nauki czy pracy. To spowodowało, że te wirusy i bakterie one nie miały kogo zarażać. W związku z tym teraz jakby kompensują, nadrabiają te stracone dwa lata i stąd jest tych zachorowań tak dużo, że nie pomaga nam również wojna w Ukrainie.

Paweł Grzesiowski
Nie pomaga nam gigantyczny ruch migracyjny przez Polskę. Bo pamiętajmy, że to nie tylko kwestia Ukrainy, ale przez ostatnie lata przetoczyła, przetacza się przez Polskę wielka fala różnego rodzaju migrantów czy uchodźców, czy obcokrajowców z krajów, gdzie sytuacja epidemiologiczna nie jest za dobra. Mam na myśli południowo wschodnią Azję czy Afrykę, bo przecież mamy mnóstwo ludzi z tych terenów, którzy albo czasowo, albo na dłuższy czas pozostają w Polsce. No i ich sytuacja zdrowotna jest często dużo gorsza niż Polaków. W związku z tym oni w pewnym sensie stają się dla nas takim trochę tykającym, taką tykającą bombą epidemiologiczną, bo w ich organizmach często są drobnoustroje, które mogą dla nas być też niebezpieczne.

Monika Rachtan
Ja myślę, że też patrząc na tą sytuację, o której pan minister mówi, myślę, że jeszcze jest jeden bardzo ważny czynnik my przestaliśmy ufać szczepieniom i niestety w Polsce wyszczepialność bardzo spadła. Choroby takie jak grypa, choroby takie jak krztusiec naprawdę można było powstrzymać szczepiąc się, a Polacy przestali się szczepić. Do tego niektórych szczepionek brakuje w aptekach, więc myślę, że pojawił się naprawdę poważny problem związany z wyszczepialnością.

Paweł Grzesiowski
No ale to jest tak, bo pani to wszystko powiedziała w jednym zdaniu, a to tak do końca nie wygląda, bo tak. Dlaczego brakuje szczepionek? Bo wzrosła ilość szczepień. Czyli z jednej strony to, co pani powiedziała, że owszem, zabrakło szczepionek przeciwko krztuścowi, ale dlaczego zabrakło? Bo tak duże było zapotrzebowanie. Mnóstwo osób dorosłych, usłyszawszy, że mamy w tej chwili wzrost zachorowań na krztusiec, chciała się szczepić i zapotrzebowanie przerosło dostępność. I w tej chwili szczepionka jest dostarczana. Dodatkowe zapasy szczepionek zostały uruchomione i tutaj producenci przychodzą nam z pomocą. Ale tak naprawdę te szczepienia dla dorosłych są szczepieniami zalecanymi. One nie są kupowane przez ministra zdrowia. One są po prostu w aptekach i w hurtowniach. Jak popyt jest tak duży, że podaż nie daje rady, to ich brakuje. I to się wydarzyło właśnie jesienią czy końcem lata ze szczepionkami przeciwko krztuścowi, krztuścowi. Poszła bardzo silna kampania, też informacyjna do pań, które są w ciąży, że kobieta w ciąży powinna się też zaszczepić, bo wtedy chroni swoje dziecko. Mnóstwo pacjentek w tej chwili w ciąży przychodzi na szczepienia.

Paweł Grzesiowski
No i te szczepionki po prostu było za mało. Także takie sytuacje mogą się zdarzyć. Trochę inaczej to wygląda z grypą, bo szczepionki przeciw grypie akurat nie brakuje. Tu akurat mamy wciąż lekcję do zrobienia, bo Polacy niekoniecznie chętnie szczepią się przeciw grypie. Ale rzeczywiście można odnieść takie wrażenie, że po tym takim pandemicznym jednak okresie, gdzie szczepienia były na pierwszych stronach gazet, na ustach wszystkich i tak dalej. Dziś nastąpiło takie trochę tąpnięcie, że te szczepienia przez to, że okazało się, że one nie chronią w stu procentach przed zachorowaniem na COVID, no to straciliśmy do nich trochę zaufanie. Ale ja też nie chciałbym tego przekładać na zachorowalność, na przykład na krztusiec, bo jak patrzymy na województwa, gdzie wyszczepialność jest dobra, to tam też jest krztusiec, bo chorują przede wszystkim dorośli. A pamiętajmy, że szczepionka przeciwko krztuścowi działa 5, 7, maksimum 10 lat. Czyli jeżeli skończyliśmy szczepić dzieci w 14 roku życia, to już od 25 jesteśmy podatni na zachorowania. Także tu jest zupełnie inna sytuacja. Po prostu bakteria krztuśca trafiła na dużą podatność i dlatego mamy tak dużo zachorowań.

Monika Rachtan
Jest szansa, że ta szczepionka wróci w tym roku do aptek?

Paweł Grzesiowski
Jest już w aptekach. Z tego, co ja wiem, w wielu punktach szczepionka ta trzyskładnikowa, czyli błonica, tężec, krztusiec już jest.

Monika Rachtan
I taką też się możemy zaszczepić. Nie musimy czekać na tą jednoskładnikową.

Paweł Grzesiowski
Nie no, nie ma w ogóle szczepionki przeciwko krzyżowi monowalentnej jest tylko szczepionka trójwalentna. Tylko że właśnie kobiety w ciąży no powinny brać te szczepionki właśnie, błonica, tężec, krztusiec też jest o zmniejszonej zawartości antygenów. I tych szczepionek brakowało, bo w kalendarzu szczepień nie brakuje nam szczepionek. Także dzieci są i młodzież szczepione z tej puli szczepionek kupowanych przez ministra zdrowia. I tutaj mamy pełne magazyny, także tu nie ma problemu. Właśnie zabrakło tych szczepionek aptecznych, które są właśnie dla osób dorosłych.

Monika Rachtan
Czy patrząc na sytuację zdrowotną w naszym kraju wybrałby się pan minister na weekend na Dolny Śląsk, żeby odpocząć?

Paweł Grzesiowski
Wybrałbym przede wszystkim takie miejsce, gdzie moja obecność nie byłaby obciążeniem dla tych, którzy tam są. Bo pamiętajmy, jest już sporo miejsc zarówno na Opolszczyźnie, jak i na Dolnym Śląsku, które funkcjonują już wznowiły działalność uzdrowiska, kwatery prywatne itd. Więc tam gdzie jest bezpiecznie, gdzie można dojechać, gdzie są warunki pobytowe, dobre, nie miałbym wahania, żeby pojechać. Natomiast to trzeba najpierw sprawdzić, bo naprawdę jechanie tam w ciemno i potem dodatkowo jeszcze właśnie obciążanie tych ludzi myśleniem co z nami zrobić, bo nie ma, nie wiem, właśnie wody, bo nie ma kanalizacji, no byłoby moim zdaniem nierozważne, a jednocześnie obciążające tych ludzi. A więc najpierw dowiedzmy się, czy tam, dokąd chcemy pojechać, są już warunki, niczego nie brakuje, czy ci ludzie na nas czekają, bo to też jest ważne, żebyśmy tam jeździli w dalszym ciągu, bo my tam zostawimy pieniądze, z których ci ludzie będą żyć, a więc na pewno te tereny, które są tam przecież chociażby, no nie wiem, Jelenia Góra czy okolice, typowo tereny turystyczne, No, jeżeli zaczniemy omijać te tereny, no to ci ludzie jeszcze dodatkowo poniosą straty z powodu braku turystów, więc róbmy wszystko, ale wiedząc dokąd jedziemy, jakie tam są warunki i czy ludzie, którzy nas zapraszają są przygotowani. Jeżeli tak, nie widzę przeszkód.

Monika Rachtan
Te informacje można sprawdzić w internecie, w rzetelnych źródłach, ale także u tych osób, do których mieliśmy jechać.

Paweł Grzesiowski
Kontaktujmy się z gospodarzem tego miejsca, gdzie chcemy jechać. Bo to jest najlepsza wiadomość, Najlepsza z pierwszych. Z pierwszego źródła, z pierwszej, z pierwszych ust.

Monika Rachtan
Więc apelujemy, żebyście Państwo nie wycofywali swoich rezerwacji właśnie jeżdżąc na Dolny Śląsk, ale także do województwa opolskiego. My pomagamy tym ludziom po prostu zasilając ich portfele, które pieniądze pewnie będą mogli wykorzystać na odbudowę swoich domów. Moim, ale przede wszystkim waszym gościem był minister Paweł Grzesiowski. Bardzo dziękuję, panie ministrze. A ja wam bardzo dziękuję. To był program Po Pierwsze Pacjent. Ja nazywam się Monika Rachtan i zapraszam do subskrypcji mojego kanału.

Poprzednie odcinki

02.10.2024
00:45:58

Leczenie objawowe infekcji wirusowych. Odcinek 71

Czy wiesz, że aż 90% infekcji w sezonie jesienno-zimowym to infekcje wirusowe, które nie wymagają leczenia antybiotykami?

25.09.2024
00:51:27

Rola lekarzy w czasie konfliktu zbrojnego. Odcinek 70

Czy polscy lekarze są gotowi, aby sprostać wyzwaniom medycyny w czasie konfliktu zbrojnego?

18.09.2024
00:50:38

Wątroba – co niszczy nasz największy gruczoł? Odcinek 69

Czy wiesz, że wątroba to największy gruczoł w naszym ciele, pełniący ponad 500 funkcji?

11.09.2024
00:41:44

Zwykły kaszel czy choroba przewlekła? Odcinek 68

Czy wiesz, że w Polsce nawet 4 miliony osób może cierpieć na astmę, a jedynie niewielka część z nich skutecznie kontroluje swoją chorobę?

04.09.2024
00:38:32

Pneumokoki – niewinne objawy, poważne skutki. Odcinek 67

Każdego roku na całym świecie ponad 1,5 miliona osób umiera z powodu zakażeń wywołanych przez pneumokoki.

28.08.2024
00:45:38

Konferencja RAK OFF dla kogo, kiedy i gdzie? Odcinek 66

Rak nie musi oznaczać końca marzeń i planów – to przesłanie, które od 15 lat przekazuje Fundacja Rak'n'Roll.

00:00:00