Czy wiesz, jak wyglądają działania ratowników medycznych na terenach dotkniętych katastrofami naturalnymi? W najnowszym odcinku „Po Pierwsze Pacjent” Monika Rachtan rozmawia z Michałem Chełstowskim, ratownikiem medycznym, który na własne oczy widział zniszczenia i chaos, jakie przyniosła ostatnia powódź na Opolszczyźnie.
Obraz powodzi – zderzenie z rzeczywistością na miejscu katastrofy
Ratownicy medyczni, strażacy oraz inne służby przybyłe na tereny dotknięte powodzią, musiały zmierzyć się nie tylko z fizycznymi zniszczeniami, ale również z dramatem lokalnych mieszkańców. Michał Chełstowski, który brał udział w akcji ratunkowej na Opolszczyźnie, podkreśla, że jednym z najbardziej przejmujących widoków były twarze ludzi, którzy stracili dorobek całego życia. Chaos, dezorientacja i brak wiary w to, że oferowana pomoc jest bezinteresowna, były codziennością na zalanych obszarach. W takich sytuacjach wsparcie emocjonalne i umiejętność uspokojenia poszkodowanych były równie ważne, jak konkretne działania ratunkowe.
Michał opisuje, jak mieszkańcy pytali, czy oferowana im butelka wody naprawdę jest za darmo. To zaskakujące pytanie oddaje głębię bezradności i nieufności ludzi wobec otaczającej ich sytuacji. Niezależnie od rozmiaru szkód materialnych, najtrudniejszym elementem tej akcji było przywrócenie mieszkańcom poczucia bezpieczeństwa i nadziei. Ostatecznie każda taka katastrofa to nie tylko walka z żywiołem, ale przede wszystkim pomoc ludziom, którzy nagle znaleźli się na granicy rozpaczy i strachu przed niepewną przyszłością.
Pomoc ratowników medycznych
Podczas powodzi na Opolszczyźnie ratownicy medyczni nie tylko ratowali życie, ale również wspierali mieszkańców emocjonalnie w najtrudniejszych chwilach. Michał Chełstowski wspomina, że w obliczu zniszczeń kluczowe było szybkie działanie i współpraca z innymi służbami, by dotrzeć do odciętych terenów. Wiele dróg było zalanych, dlatego często musieli przemieszczać się łodziami lub korzystać ze sprzętu straży pożarnej.
Działania ratowników wykraczały daleko poza standardowe procedury medyczne – rozwozili wodę i żywność oraz sprawdzali stan zdrowia starszych osób, które nie mogły samodzielnie opuścić swoich domów. Te drobne gesty wsparcia były nieocenione dla ludzi, którzy w jednej chwili stracili dorobek życia. Ratownicy pokazali, że ich rola to nie tylko ratowanie zdrowia, ale również przywracanie nadziei i poczucia bezpieczeństwa.
Dlaczego plany zarządzania kryzysowego często nie działają?
Choć Polska posiada ogólnokrajowy plan zarządzania kryzysowego, który powinien być wdrażany przez wszystkie poziomy administracji, to w praktyce podczas tegorocznej powodzi okazało się, że te dokumenty często pozostają jedynie na papierze. Michał Chełstowski zauważa, że największym problemem jest brak doświadczenia oraz odpowiedniego przeszkolenia osób, które mają realizować te procedury.
Brak praktycznych szkoleń i regularnych ćwiczeń powoduje, że w sytuacji kryzysowej burmistrzowie i wójtowie nie potrafią sprawnie zarządzać zespołami ratunkowymi ani odpowiednio komunikować się z mieszkańcami. Michał podkreśla, że kluczowe jest nie tylko aktualizowanie planów kryzysowych, ale także ich systematyczne testowanie, aby w chwili prawdziwego zagrożenia urzędnicy byli przygotowani do podejmowania skutecznych działań i ochrony lokalnej społeczności.
Pomoc psychologiczna – nie tylko dla poszkodowanych, ale i dla ratowników
Katastrofy naturalne, takie jak powódź, pozostawiają po sobie nie tylko zniszczone domy, ale także głębokie blizny na psychice tych, którzy muszą zmierzyć się z tak wielką stratą. Utrata dorobku życia, poczucie bezradności i brak kontroli nad sytuacją powodują, że wielu poszkodowanych zmaga się z traumą jeszcze długo po opadnięciu wód. Z tego powodu pomoc psychologiczna jest kluczowa, aby ofiary mogły poradzić sobie z lękiem i znaleźć siłę do odbudowy swojego życia. W takich momentach wsparcie emocjonalne bywa równie ważne, jak odbudowa materialna.
Jednak cierpienie nie dotyczy tylko osób bezpośrednio poszkodowanych. Ratownicy oraz inne służby, które jako pierwsze pojawiają się na miejscu katastrofy, każdego dnia stają twarzą w twarz z dramatem innych. Widok zrozpaczonych rodzin, konieczność ratowania życia w ekstremalnych warunkach i codzienne obcowanie z ludzkim bólem sprawiają, że również oni są narażeni na głębokie obciążenie psychiczne. Bez odpowiedniego wsparcia, napięcie to może prowadzić do wypalenia zawodowego lub poważnych zaburzeń emocjonalnych. Właśnie dlatego tak ważne jest, aby pamiętać o ich potrzebach i dbać o to, by mieli możliwość odbudowy swojej równowagi psychicznej po zakończeniu działań ratunkowych.
Co zmienić, by lepiej przygotować się na przyszłe katastrofy powodziowe?
Powodzie to zagrożenie, które regularnie nawiedza Polskę, ale wciąż nie jesteśmy na nie dostatecznie przygotowani. Michał Chełstowski podkreśla, że problemem nie jest tylko brak sprzętu czy środków finansowych, ale przede wszystkim brak spójnego planu działania i wyciągania wniosków z poprzednich katastrof. Kluczowym elementem jest stworzenie skutecznych strategii zarządzania kryzysowego, które byłyby dostosowane do specyficznych warunków lokalnych, a także zapewnienie odpowiedniego przeszkolenia samorządowców i służb. Takie plany powinny uwzględniać nie tylko ewakuację mieszkańców, ale również ochronę infrastruktury, takiej jak szpitale i przychodnie, aby nie dochodziło do sytuacji, w których placówki medyczne tracą sprzęt wart miliony złotych.
Ważnym elementem przygotowań jest również edukacja społeczeństwa na temat potencjalnych zagrożeń i procedur bezpieczeństwa. Mieszkańcy terenów zagrożonych powodzią powinni być świadomi ryzyka i wiedzieć, jak odpowiednio reagować na alarmy powodziowe. Często szybka reakcja, ewakuacja na czas lub zabezpieczenie mienia mogą zmniejszyć skalę strat. Warto również rozwijać lokalne grupy wolontariuszy, którzy w razie potrzeby mogą wspierać działania służb, koordynować pomoc i w razie kryzysu działać w zorganizowany sposób. Przygotowanie na przyszłe katastrofy to proces, który wymaga długofalowego myślenia, współpracy wielu podmiotów oraz chęci do ciągłego doskonalenia systemu zarządzania kryzysowego.
Program „Po pierwsze Pacjent” jest dostępny na wielu platformach, w tym na Spotify, Apple Podcasts oraz Google Podcasts.
Monika Rachtan
Cześć Monika Rachtan, Witam Was w kolejnym odcinku programu Po Pierwsze Pacjent. Wszyscy widzieliśmy, co się działo na południu Polski jeszcze kilka dni temu. Skala zniszczeń, która dotknęła tą część naszego kraju jest ogromna, ale zanim zobaczyliśmy te zniszczenia, bardzo ważna była praca ratowników, ratowników medycznych, strażaków różnych służb, które niosły pomoc Polakom. I dziś moim, ale przede wszystkim Waszym gościem jest Michał Chełstowski. Cześć, witam Cię bardzo serdecznie.
Michał Chełstowski
Cześć, witam również.
Monika Rachtan
Ratownik medyczny, który kilka dni temu wrócił właśnie z terenów dotkniętych powodzią. Zanim jeszcze przejdziemy do naszej rozmowy, pewnie zauważyliście nowy wystrój naszego studia. Staraliśmy się wprowadzić bardziej domową, trochę lifestyle'ową atmosferę. Mam nadzieję, że ta nowa aranżacja przypadnie Wam do gustu i że w nowym sezonie programu Po Pierwsze Pacjent znów tak licznie będziecie nas oglądać, ale Michał właśnie Wróciłeś z terenów dotkniętych powodzią, dokładnie z Opolszczyzny. Jaki najsmutniejszy obrazek zobaczyłeś podczas tej powodzi?
Michał Chełstowski
Myślę, że takim elementem, który jest najsmutniejszy, ale to przy każdej katastrofie jest to, jak ludzie potrzebują i szukają tej pomocy i nie wiedzą, do kogo się zwrócić. Jak zaczęliśmy działania w Ukrainie, mieliśmy okazję zobaczyć na granicy, gdzie ludzie uciekali, wychodzili przez granicę i byli przerażeni tym, co dalej. Przychodziły do nich osoby. Mówiły, że tutaj mogą dać jedzenie, tutaj mogą dać żywność, a te osoby nie wierzyły w to, że tą pomoc mogą otrzymać za darmo. I to samo widziałem również tutaj na działaniach.
Monika Rachtan
Naprawdę tak było, że Polacy pytali, czy to jest za darmo, czy ta woda.
Michał Chełstowski
Ukraińcy pytali, czy w Ukrainie Ukraińcy pytali, że to naprawdę jest za darmo. Ale fizycznie zdarzyło się, jak dałem butelkę wody, dostałem z karetki, dałem butelkę wody i dostałem pytanie ile? Ile za wodę?
Monika Rachtan
No dobrze ale Polacy, mówisz, że też bardzo mocno potrzebowali tej pomocy. I czy twoim zdaniem ta pomoc była na czas?
Michał Chełstowski
To jest bardzo ciężkie pytanie, dlatego że przy katastrofach, nie tylko w Polsce, ta pomoc nigdy nie będzie na czas. Można minimalizować i można robić priorytety. Co powinno być pierwsze, co powinno być w dalszej kolejności, albo jakie rzeczy można zrobić zawczasu, bo będzie wiadomo, szczególnie przy powodziach, że coś się wydarzy. A tutaj kwestia decyzyjna organów, które zajmują się tym, czy to na poziomie rządowym, czy to na poziomie wojewódzkim, czy niższym, może być opóźniona. W większości z powodu braku doświadczenia w takich rzeczach nie mieliśmy prawdziwej katastrofy od kilkunastu lat, a więc też ciężko było nam się przygotować do tego, żeby te plany szybko wdrożyć.
Monika Rachtan
Bo ja myślę, że właśnie burmistrzowie, wójtowie tych miejscowości, które zostały dotknięte powodzią, nie miały tego doświadczenia, dlatego że i powódź w 2010 roku, i powódź w 1997 roku, którą tak dobrze pamiętamy, to były katastrofy, które dotyczyły ludzi, którzy rządzili danym miastem, miasteczkiem. 25 lat temu. Trudno byłoby, żeby dalej oni tym miasteczkiem rządzili. Nawet patrząc na to, jak w Polsce ten system jest skonstruowany. Więc trudno mówić o tym, że ktoś mógł być przygotowany, mieć super doświadczenia. Ale moim zdaniem może zabrakło jakichś instrukcji, może odgórnie państwo powinno przygotować, znając topografię terenu w Polsce tych samorządowców na właśnie takie zderzenie i że jeżeli ktoś nowy wchodzi do systemu, nowy burmistrz, nowy wójt, to powinien mieć takie szkolenie z zarządzania kryzysowego, które no te kilka tygodni temu bardzo by się przydało.
Michał Chełstowski
Jest ogólnopolski plan, jeśli chodzi o kwestie zarządzania kryzysowego wydawane przez BBN, czyli Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, które również zobowiązuje wszystkie poziomy i wszystkie organizacje rządowe do przygotowania na różne rodzaje katastrofy. I w tym momencie od sołtysa, przez wójta, przez starostę czy urząd wojewódzki te plany są tworzone i jest to spoczywa to fizycznie na barkach tych osób. To, że katastrofy się rzadko zdarzają i to, że coś jest na piśmie. Jestem przekonany, że instrukcje też komunikacji organizacji. One są. I pewnie są nawet dobre. Tylko niestety brak doświadczenia w ich wdrażaniu może powodować później bardzo duże problemy.
Monika Rachtan
Czyli chcesz mi powiedzieć że one są na piśmie i że prawdopodobnie procedura wygląda w ten sposób, że tam musi być jakiś podpis, data, pieczątka, ale tak naprawdę każdy mówi nie biorę tego na serio, pewnie mi to się nie przytrafi.
Michał Chełstowski
Mogę zadziwić dlatego, że dokument, który tworzy BBN, jest bardzo prostym dokumentem. Jest on napisany bardzo prostym językiem. Nie ma tam żargonu prawniczego, dlatego że on z samego założenia musi być bardzo przystępny. Oczywiście to, jak później jest implementacja tego na różnych poziomach, to już zależy w tym momencie od tego, kto w tym momencie podejmuje tę decyzję. Często jest tak, że w jakimś małym urzędzie wójt w tym momencie wyznacza jedną osobę z administracji do tworzenia planów i nadzorów tych planów i zależy od niezależnie od kompetencji tej osoby. Może to później różnie działać. Dodatkowo jest kwestia tego, żeby zawczasu. Na przykład spotkać się z lokalnym OSP i powiedzieć, że jeśli coś by się zdarzyło, to może by dali kogoś od siebie, żeby się z nimi komunikować, żeby nie było ciągle telefonów nieodbieranych. To są takie rzeczy, które często wykraczają poza to, co my potrzebujemy normalnie. No bo bądźmy uczciwi, że w większości miejscowości to, że spadnie większy deszcz i studzienka kanalizacyjna zostanie wysunięta przez ten napór wody, to jest największa katastrofa roku.
Michał Chełstowski
Więc myśląc o tym, nikt nie przygotowuje się na to, co się zdarza raz na kilkanaście, kilkadziesiąt lat.
Monika Rachtan
No właśnie, bo tutaj bardzo wiele pretensji, jakichś niedostatków kierowanych jest na tym szczeblu rządowym. Natomiast kiedy oglądałam w telewizji wypowiedzi właśnie wójtów, burmistrzów, to cały czas miałam takie poczucie, że jednak my trochę nie dowieźliśmy. Niedociągnęliśmy tak, że na tym poziomie bardziej lokalnym. Bo ja sobie myślę, że kiedy byłeś w Kłodzku tak turystycznie.
Michał Chełstowski
Kiedyś, dawno temu.
Monika Rachtan
Kiedy przechodzisz w Kłodzku Starym Miastem i widzisz tą rzekę i znasz scenariusz 97 i z 2010 roku, to ja gdybym była burmistrzem tego miasta, to ja bym pierwsze co zrobiła to w ogóle wyedukowała się w tym co ja mogę zrobić jak będzie powódź, Bo to nie jest pytanie, czy ona będzie, tylko kiedy ona będzie. I tych ludzi nie można przesiedlić. Znaczy można, ale to muszą być jakieś ogólnopolskie działania tych ludzi. Nie można im powiedzieć słuchajcie, przestańcie tu mieszkać, bo tu jest duże ryzyko powodziowe, bo prawdopodobnie ci ludzie nie mają gdzie się przeprowadzić, więc trzeba wdrożyć takie plany i tak się na to przygotować, żeby potem nie mieć pretensji do wszystkich po kolei, że coś zawiodło, tylko chyba zastanowić się, co ja jako włodarz danego miasta mógłbym zrobić więcej.
Michał Chełstowski
Myślę, że dużym wyzwaniem jest to, że tak jak teraz przez najbliższy rok, przez najbliższe dwa lata będzie to bardzo duży temat przygotowania. Ale za 5 lat, za 10 lat, kiedy nic się nie będzie działo.
Monika Rachtan
Znowu zapomnimy.
Michał Chełstowski
Znowu zapomnimy, co jest normalne i naturalne. I oczywiście w tym momencie jest to w obowiązku osób, które zostały wybrane na różne urzędy, żeby utrzymywać to mimo tego, że ten temat jest nieprzyjemny, mimo tego, że ten temat wymaga dużych nakładów pieniędzy również. Ale w Polsce mamy też taką bardzo dziwną kulturę oskarżania i szukania winnego. A jak miałem okazję rozmawiać w Urzędzie Wojewódzkim Opolskim, zaproponowałem, że już teraz powinni przygotowywać coś takiego, co się nazywa lessons learned, czyli żeby wszystkie osoby, które miały jakąś decyzyjność i miały jakieś zasoby, które uruchomiły w ramach tego województwa, żeby się spotkały na moderowanej rozmowie, gdzie każdy by powiedział nie o tym, co było cudowne, tylko co się.
Monika Rachtan
Udało, Prawda.
Michał Chełstowski
O tym, co się zepsuło, co się nie udało, ale nie w ramach oskarżania, tylko w ramach tego, żeby w przyszłości tych błędów nie popełniać więcej. Byłem kilka razy, kilka razy na takich konferencjach, między innymi jeśli chodzi o kwestie Ukrainy. I są to takie momenty, gdzie oczywiście część osób mówi tylko o tym, co wyszło cudownie i się broni, ale na przykład organizacje nie rządowe mówią bardzo jasno, co gdzie popełniły błąd, ile to kosztowało, jak to można było naprawić. Bo tylko dzięki temu, że się uczciwie przyznamy do tego, co nie wyszło, możemy w przyszłości te plany stworzyć inaczej. Bo koniec końców w pewnym momencie to będą po prostu plany, które trzeba później uruchomić, więc bez brania tej lekcji z tego, co się robiło, nie ma możliwości unikania tych problemów. A my w momencie, w którym jeszcze byliśmy na miejscu, już robiliśmy briefing i w momencie, w którym wróciliśmy, mieliśmy spotkanie z różnymi organizacjami, z którymi współpracowaliśmy i mówiliśmy jasno o tym, gdzie my popełniliśmy błędy, jak możemy je naprawić.
Michał Chełstowski
I nawet dzisiaj miałem okazję z jedną organizacją o tym o tym rozmawiać i mamy całe plany i projekty jak to naprawić w przyszłości, żeby poszło lepiej.
Monika Rachtan
A powiedz mi, jak te lokalne społeczności reagowały na te wasze propozycje, które składaliście już będąc na Opolszczyźnie?
Michał Chełstowski
Jako międzynarodowy zespół medyczny, mamy pewne wytyczne, których się bardzo jasno musimy trzymać. My na przykład nie mamy takiej możliwości, żeby po prostu pojechać i zacząć pomagać. Musimy odpowiednio mieć zgodę lokalnych władz na to, żeby pojechać. Więc jeszcze przed tym, jak wyjechaliśmy, miałem rozmowy z kilkunastoma włodarzami różnych miejscowości. Wszystkie, które zostały dotknięte katastrofą, bo potrzebowałem informacji, maila prostego przyjedźcie pomóc. I w tym momencie my już możemy się wtedy dysponować. A te osoby często nie wiedziały o tym, że w ogóle są dodatkowe możliwości pomocy. W momencie, w którym przyjeżdżaliśmy i daliśmy różne możliwości pod tytułem czy to szpital polowy, czy to karetki, bo mamy dość szeroki zakres działań, a nie wiedzieli co z nami zrobić. Szczęśliwie mieliśmy w tym doświadczenie jak to ugryźć i z kim się koordynować, żeby dotrzeć tam, gdzie jest największa potrzeba pomocy. Ale w tym momencie wszyscy myślą o straży pożarnej, wszyscy myślą o WOPR. I nagle przyjeżdżają karetki, które mówią My nic nie potrzebujemy, co mamy robić? A nagle ludzie przychodzili się pytać, czy mogą, bo np. się lekko zranili, co dalej zrobić? A my w tym momencie udzieliliśmy w ten sposób pomocy. Często też woziliśmy wodę po ludziach, bo wiedzieliśmy też o tym, że są krótkoterminowe i długoterminowe potrzeby tych osób.
Monika Rachtan
Czyli to nie była też tylko taka pomoc stricte medyczna, jak udzielanie właśnie pomocy związanej z ratowaniem zdrowia czy życia, ale także taka pomoc, która tam była w tym momencie najbardziej potrzebna i którą mogły udzielać także inne służby. Ale po prostu zaangażowaliście swój sprzęt i swoje Zasoby. Żeby było tam więcej osób, które niosą realną pomoc.
Michał Chełstowski
Trzeba przy każdych działaniach być elastycznym, a momencie, w którym ma się swoje plany w większości one idą jak papier, zostają gdzieś tam i trzeba realizować na podstawie jakichś swoich wytycznych te działania. Ale też był taki moment, kiedy mieliśmy duże zasoby w jednym miejscu, bo tak zostaliśmy zadysponowani przez urząd wojewódzki, więc na przykład daliśmy nasze zespoły na łodzie, które pływały nie do wezwania, tylko żeby być bliżej, jak jest ta potrzeba. No i w tym momencie zawożenie butelek wody czy zawożenie łódką, nie wiem jak to nazwać. Dostarczanie, dostarczanie wody i jedzenia może spowodować, że na przykład ta osoba starsza, która cierpi z odwodnienia, ponieważ nie ma tej wody pitnej, nie będzie potrzebowała naszej pomocy. Czyli też taka prewencja. Dlatego ta pomoc humanitarna, którą też się zajmujemy, jest nieodłączną częścią pomocy medycznej.
Monika Rachtan
A powiedz mi, czy zdarzyło się tak, że faktycznie musieliście udzielać takiej pomocy medycznej, która zdecydowała o tym, czy ktoś przeżyje tą katastrofę, czy nie.
Michał Chełstowski
To ciężko powiedzieć, dlatego że my akurat tam byliśmy. Gdyby nas nie było, możliwe, że byłby tam inny zespół bądź pogotowie, które mogłoby tej pomocy udzielić. Więc ciężko powiedzieć. Udzielaliśmy wielokrotnie medycznych czynności ratunkowych u osób, które były bezpośrednio lub pośrednio poszkodowane w związku z powodzią. Myślę, że w stopniu długoterminowym tak, ale czy to było kwestie medyczne, czy nasze wsparcie w ramach doświadczenia, to już ciężko ocenić.
Monika Rachtan
A powiedz mi, jak oceniasz ewakuację szpitala w Nysie?
Michał Chełstowski
Niestety przez to, że czekaliśmy na oficjalną prośbę o pomoc, przyjechaliśmy na samą końcówkę tej ewakuacji, ale mam dużo znajomych, którzy przy niej pracowali i szczęśliwie była to też mocno inicjatywa koordynacyjna, oddolna, czyli osoby, które tam pracowały, osoby z pogotowia czekając na pewne decyzje już realizowały te działania i to jest zawsze, wszędzie. W tym momencie w Polsce zaczyna się powoli ruch, żeby tworzyć funkcję koordynatora wolontariatu niezrzeszonego, czyli przyjeżdżają osoby, bo każdy chce pomóc, przyjeżdżają osoby z rzeczami, z ubraniami, z jedzeniem i trzeba jakoś skoordynować, bo one już tam są, mają dużo rzeczy i dużo chęci i zostawienie ich samopas może bardziej przeszkodzić niż pomóc. Chaos, prawda? Dokładnie. A w tym momencie jak są takie osoby, które mówią ok, skoro przyszedłeś, skoro to jest wasza karetka z firmy prywatnej i jesteście dostępni, to weźcie tą osobę, zawieźcie tam. I to jest oddolne i to jest nieodzowne przy każdym takim działaniu, żeby takie osoby miały tą możliwość podejmowania decyzji.
Monika Rachtan
Ja jeszcze wrócę do tego szpitala w Nysie, dlatego że ja mam ogromny ból serca, kiedy słyszę, że nowoczesne tomografy komputerowe czy rezonans magnetyczny uległy zniszczeniu i tak de facto to nie jest tak, że szpital je stracił, to straciliśmy je my wszyscy, mieszkańcy tych miejscowości, niedużych miejscowości. Chociaż Nysa to dość duże miasto, ale też skupia pacjentów z innych miejscowości ościennych. I teraz zastanawiam się, czy można było coś zrobić lepiej. Bo w pierwszej myśli powiedziałam sama do siebie oglądając wiadomości, kto robi w ogóle rezonans magnetyczny na parterze. Ale potem sobie pomyślałam hmm, stary szpital, stary budynek. W sumie prawdopodobnie można było je tylko wnieść na parter i nie było jakiejś opcji, że zrobimy sobie pracownię na czwartym piętrze, jak to jest w jakimś instytucie, który został wybudowany 3 lata temu. Więc z jednej strony te zasoby, które były, musiały zostać w jakiś sposób wykorzystane, ale z drugiej strony czy jeżeli była informacja, że coś złego może się wydarzyć, to czy to nie był czas na to, żeby ten sprzęt medyczny jednak we właściwy sposób zabezpieczyć, wywieźć?
Monika Rachtan
Co się robi w ogóle? Jaka jest procedura w takiej sytuacji?
Michał Chełstowski
Przede wszystkim tutaj akurat rezonans magnetyczny jest idealnym przykładem, bo trzeba pamiętać o tym, że praktycznie zawsze. Miejsce i lokalizacja rezonansu magnetycznego musi być zaplanowana zawczasu przed budową budynku, bo wymaga on bardzo odpowiednich struktur dookoła, dlatego, że każde pole magnetyczne może zaburzyć jego działanie, więc często jest to niemożliwe, żeby go zrobić po prostu w innym miejscu, tak jak powiedziałaś. Oprócz tego jest kwestia optymalizacji kosztów w momencie, w którym myślimy nie tylko o tej jednej miejscowości, ale myślimy o całym województwie, a czasem, czasem. Czy warto się skupić na przygotowaniu 80% rzeczy, ale szerzej niż 95% rzeczy, dlatego, że te ostatnie 15% może pochłonąć kilkukrotnie więcej pieniędzy, a więc nie da się przygotować na wszystko. W tym momencie szpital został bardzo poważnie uszkodzony. Mieliśmy okazję kilka dni spędzić właśnie w Nysie w ramach transportu pacjentów ze szpitala wojskowego, który tam został uruchomiony.
Monika Rachtan
Zajmowaliśmy się tymi pacjentami?
Michał Chełstowski
I woziliśmy ich na przykład do Opola czy do Brzegu, gdzie to jest godzina w jedną stronę. A dlatego, że nagle Wielospecjalistyczny szpital jest niefunkcjonalny, a więc oczywiście te konsekwencje długoterminowe dla pacjentów będą bardzo poważne. Ale to nie są tylko szpitale, bo szpital oczywiście jest takim dużym elementem, o którym myślimy, ale pamiętajmy też o aptekach, pamiętajmy o wszystkich przychodniach, które też zostały w różnych miastach uszkodzone. I nagle te osoby, szczególnie starsze, które mają choroby i potrzebują tego lekarza, utraciły do tego dostęp i w długoterminowej perspektywie może być to bardziej problematyczne niż ten jeden szpital.
Monika Rachtan
Ja jeszcze do tej Nysy wrócę i do tego szpitala. Powiedz mi, jakie były nastroje wśród pacjentów, którzy byli ewakuowani? Czy ci ludzie się bali? Czy ci ludzie cierpieli, czy raczej mieli poczucie, że są w dobrych rękach?
Michał Chełstowski
Jako fundacja mamy bardzo konkretny kodeks etyki, jeśli chodzi o kwestie pracy z pacjentami. Mamy doświadczenie z pacjentami, którzy utracili wszystko. Dwa lata w Ukrainie dały nam bardzo dużo doświadczenia z tym, więc w porównaniu do tego, co często można niestety spotkać w pogotowiu czy w szpitalu u nas nie ma możliwości, że przy pierwszym kontakcie z pacjentem nie będziemy na poziomie jego oczu, że się nie przedstawimy z uśmiechem i powiemy kim jesteśmy. A więc mamy bardzo duży nacisk na to, żeby zapewnić jak największy komfort tym pacjentom. Nie zdarza nam się praktycznie nigdy dzięki temu, że pacjent ma dodatkowy strach. Raczej staramy się go uspokoić, bo uspokojony pacjent, który jest w najgorszym momencie swojego życia, w tym momencie wymaga też mniej leków. A przez to, że my się w większości zajmowaliśmy transportami czy to intensywnymi, czy masowymi pacjentów karetkami, to spędzaliśmy z nimi po 8 godzin i nagle się okazuje, że byliśmy w stanie np. daniem kawy pacjentowi zmniejszyć tą potrzebę na morfinę dwukrotnie.
Monika Rachtan
Tak i ja teraz myślę, że jednak to spotkanie tego sektora publicznego i prywatnego, a ten prywatny często jest niepotrzebnie obarczony jakimiś negatywnymi emocjami przez nas Polaków, że to pokazuje, że ta współpraca może faktycznie dobrze funkcjonować i że ten sektor prywatny wcale nie stanowi zagrożenia dla publicznej służby zdrowia, tylko znów trzeba mądrze zarządzać, mądrze z tych zasobów korzystać i też chyba mieć taką otwartość na to, żeby ze sobą współpracować.
Michał Chełstowski
To mogę powiedzieć trochę z innej strony, bo oczywiście u nas praktycznie wszyscy, bo mamy teraz ponad 70 osób, to są wolontariusze, czyli nie pobierają w tym momencie żadnych pieniędzy z tego, co wykonują, a tej pracy jest dużo, a i ja to nazywam, że jest to walka z wypaleniem zawodowym. Przychodzą do nas osoby, które mają po kilkanaście lat doświadczenia, są naprawdę ekspertami, ale są na takiej granicy pod tytułem czy nie odejść z tej pracy w szpitalu czy w pogotowiu. I przychodząc do nas poznają inne osoby, którym też się chce. I dzięki temu w jakiś sposób narzucamy też pewne standardy, które są kompletnie inne niż w normalnym, systemowym rozwiązaniu, a później wracają do pracy i wdrażają te zasady u siebie w pracy. I to wielokrotnie już mieliśmy okazję słyszeć od różnych pracodawców, bo też mam kontakt z pracodawcami tych osób często, że nagle taka osoba chce wprowadzić zasady bezpiecznej infuzji, czego w szpitalu nie było nigdy wdrażane. I samo to, że te osoby czują, że jako ratownik medyczny czy jako lekarz, czy jako pielęgniarka potrafią robić dobrze, to później w tej pracy, która była monotonna od 20 czy 15 lat, też mogą do tego wrócić.
Monika Rachtan
W naszym programie wielokrotnie gościliśmy lekarzy, którzy o tym wypaleniu zawodowym nam opowiadali i był nawet u nas Sebastian Goncerz z Porozumienia Rezydentów, który właśnie mówił o tym, że lekarze doświadczają wypalenia zawodowego już podczas studiów. I myślę, że podobnie jest w przypadku ratowników medycznych. Podobnie jest w przypadku pielęgniarek. Podobnie jest w przypadku diagnostów laboratoryjnych. Powiedz mi, czy to, że Ty mogłeś pracować, że Ty możesz pracować właśnie w takim projekcie, który w którym ludziom się chce. Bo rozmawialiśmy o tym, że zaczynałeś od wolontariatu. To sprawia, że zupełnie inaczej patrzysz na tą pracę medyka?
Michał Chełstowski
Zanim pod koniec 19 roku rozpocząłem mój pierwszy wolontariat, w życiu sobie nie wyobrażałem jak to można pracować nie za pieniądze, za darmo, a często dopłacając do tego jeszcze. A teraz z perspektywy czasu nie wyobrażam sobie, jak ten wolontariat nie może być istotną częścią życia. Jestem liderem zespołu medycznego, międzynarodowego, ale również jestem wolontariuszem WOŚP u. Jeżdżę na Poland Rock raz, raz w roku na tydzień, po prostu pracując z pacjentem, bo ten wolontariat jest cudowny i póki się go nie spróbuje, to ciężko nawet o tym opowiedzieć, jak dużo energii on może dawać. Mamy w tym momencie, szczególnie w Polsce, taką mocną pogoń za pewnymi ideałami, celami wolontariatu.
Monika Rachtan
Także wśród medyków. I o tym trzeba chyba mówić otwarcie.
Michał Chełstowski
Ale również ze stabilnością. A w tym momencie ten wolontariat może pozwolić zrobić taki krok wstecz. Ten wolontariat nie musi być medyczny. Jest bardzo dużo różnych form wolontariatu, czy to społeczny, z osobami w kryzysie bezdomności, czy osobami starszymi, z weteranami. Tych wolontariatów jest naprawdę bardzo dużo i wszystkie osoby, które już rozpoczęły to i w to weszły. Czy to przypadkiem, czy to był ich jakiś cel. Z tego co zauważyłem są zawsze zadowolone.
Monika Rachtan
A powiedz mi jak wyglądała skala zniszczeń w czasie powodzi, na tych terenach właśnie w południowej Polsce? Jak przyjechaliście do Nysy, woda opadła. Co zobaczyliście.
Michał Chełstowski
Na świecie ponad 1/3 osób na świecie została dotknięta skutkami różnych powodzi i zależnie od tego, jaka jest ta powódź, to też mieliśmy okazję zobaczyć. W tym momencie w Polsce są różne zniszczenia, dlatego że jest powódź, która może być szybka i nagła, czyli wezbrała rzeka, zniszczyła most, zawaliły się budynki, ale może być też długoterminowe zalanie całego miasta na głębokości półtora metra i ciężko powiedzieć, co jest gorsze.
Monika Rachtan
W Polsce mieliśmy do czynienia i z tym, i z tym tak de facto w ostatnich tygodniach.
Michał Chełstowski
Dokładnie tak. To co było, to co było szczęśliwe dla nas w tej całej katastrofie, to to, że bardzo mało osób zginęło w tej powodzi. Tak naprawdę wszyscy się liczyli z tym, że będzie o wiele gorzej, ale na szczęście w tych ostatnich momentach zelżał. Zelżały te konsekwencje długoterminowe. Było dużo mówione o tym, że system wczesnego ostrzegania Komisji Europejskiej Copernicus zrobił przewidywania, jakie będą konsekwencje krótko i długofalowe, jeśli chodzi o tę katastrofę. Szczęśliwie te najbardziej optymistyczne, najbardziej optymistyczny scenariusz wygrał i dzięki temu myślę, że widzimy obecnie w większości zniszczenie mienia niż zdrowia i życia. Most zniszczony w Głuchołazach będzie poważnym problemem na przynajmniej dwa lata. Droga pomiędzy Opolem a Brzegiem. Nowa droga z nowymi mostami będzie w całości do zrobienia od zera. Dlatego została podmyta od dołu. I to są takie długotrwałe elementy infrastruktury, które będzie trzeba naprawić. Ale są też te prywatne dramaty ludzi. Byliśmy w piekarni, gdzie właściciel piekarni popłynął z nami, żeby zobaczyć, czy jego dorobek życia został zniszczony. Niestety został zniszczony w pełni.
Monika Rachtan
Czyli wy tam mogliście dojechać swobodnie? Czy część drogi pokonywaliście faktycznie karetkami, samochodami, a część drogi już musieliście pokonywać na łódkach, bo nie można było dostać się do niektórych miejsc?
Michał Chełstowski
Bardzo zwracamy uwagę na kwestie bezpieczeństwa. My się zajmujemy ratownictwem, ratownictwie medycznym, a więc tam, gdzie nie da się wjechać, to nie wjeżdżamy. Staliśmy w bezpiecznym miejscu wyznaczonym przez straż pożarną, a dalej komunikowaliśmy się już bezpośrednio na zlecenie straży pożarnej. Na łódkach, czy to na amfibiach, czy wozach straży pożarnej. Już do samych pacjentów i osób poszkodowanych.
Monika Rachtan
Jakie uczucia widziałaś w oczach tego człowieka, który popłynął z wami, sprawdzić, czy dorobek jego życia jeszcze istnieje?
Michał Chełstowski
Było to dużo przerażenia na myśl o tym, co będzie w przyszłości, ale później dużo szczęścia, dlatego, że wszedł do tej piekarni. Okazało się, że magazyn, który był na pierwszym piętrze, został cały. Miał tam od groma cukierków i takich długoterminowych rzeczy, więc nagle mieliśmy całą łódź wyładowaną tym, co mu się udało uratować i spędził z nami później półtorej godziny, rozwożąc to po ludziach, którzy zostali tam w domach. Więc nagle z tego przerażenia, co będzie dalej. Widziałem dużo szczęścia, że mógł pomóc innym, którzy też zostali poszkodowani.
Monika Rachtan
No właśnie, ale te skutki długofalowe, o których wspomniałeś, to są skutki, z którymi ci ludzie będą się mierzyć. Często to są często to są małe biznesy, które utrzymują nie tylko człowieka, który tam bezpośrednio pracuje, ale także całą rodzinę. W momencie, kiedy zalany został dom, zalana została, zalane zostało miejsce pracy, z którego utrzymuje się cała rodzina. Chyba trudno myśleć, że za chwilę to jakoś tam będzie, że te najbliższe miesiące, lata. Idzie zima, że trzeba będzie w jakiś sposób przetrwać. Wiele w mediach mówiło się o tym, że potrzebna jest pomoc psychologiczna tam na miejscu. Ta teraz i ta długofalowa. Czy ty też zauważyłeś, że te osoby mogą wymagać takiej pomocy, że będą jej potrzebowały?
Michał Chełstowski
To, że osoby będą potrzebowały pomocy psychologicznej jest pewne. A my w momencie, w którym jeździmy w rejon katastrofy, mamy przynajmniej jednego psychologa interwencyjnego ze sobą dla pacjentów, ale również dla nas. W tym momencie wiele organizacji, czy to prywatnych, czy to pozarządowych, które zajmują się pomocą psychologiczną, już są na miejscu i tam działają. I zresztą miałem kontakt z jedną z nich, która wysłała chyba 9 psychologów interwencyjnych, żeby pomagać właśnie w województwie opolskim, dolnośląskim bezpośrednio już osobom, które utraciły wszystko i muszą się z tym pogodzić koniec końców i żeby mogły pójść dalej i zacząć odbudowywać to, co straciły. Bo niestety jako społeczeństwo nie będziemy nigdy w stanie pomóc wszystkim na tym samym stopniu, żeby wróciły do normalności. Niestety to będzie duża i ciężka praca tych osób, których to dotknęło.
Monika Rachtan
Powiedziałeś, że tej pomocy psychologicznej wymagają nie tylko osoby dotknięte katastrofą, ale także, że wy z niej korzystacie. Co się czuje w takim miejscu, oprócz tego, że czujesz motywację, żeby pomagać, bo wiadomo, że to jest najważniejsze wtedy, kiedy się jedzie tym ludziom nieść pomoc. Natomiast jakie są później uczucia, kiedy się wraca do domu, kiedy siadasz z rodziną przy stole? Co się wtedy czuje?
Michał Chełstowski
W momencie, w którym jest się medykiem, jest się niestety bezpośrednio narażonym na bardzo dużo emocji związanych z pracą. Bo czasem jest to osoba, do której nie czuje się żadnych emocji. Czasem jest to dziecko, które może umrzeć bądź gorzej i to się zawsze zabiera do domu. Stąd ta pomoc od razu udzielona bądź możliwość tej pomocy jest skrajnie istotna. W tym momencie może być to psycholog interwencyjny, ale też odpowiednio zbudowany zespół i te relacje w zespole.
Monika Rachtan
Wy też się wspieracie.
Michał Chełstowski
To jest podstawa. I w tym momencie nie widzę innej możliwości. Jak każdy członek zespołu, który może pójść do swojego przełożonego. Czyli u nas to są liderzy pod tytułem potrzebuję odpocząć, chciałbym pogadać. Jest to sytuacja, w której widziałem, że coś się stało, gdzie mogłem zrobić inaczej, dlatego, że bez tego, bez tej refleksji, bez tego wsparcia możemy podejmować też bardzo niebezpieczne i też niebezpieczne decyzje. Pod tytułem widać, że osoba potrzebuje pomocy, a my tam pobiegniemy bez zastanowienia i narazimy swoje życie bądź członków zespołu na niebezpieczeństwo. Więc ta pomoc psychologiczna jest ważna nie tylko z powodu tego, żeby te osoby później nie miały problemów powrócenia do domu, ale też żeby nie narażały siebie i członków zespołu na to niebezpieczeństwo.
Monika Rachtan
A czy pośród Was zjawisko zespołu stresu pourazowego jest także widoczne?
Michał Chełstowski
W trakcie pracy w Ukrainie. Dużo, dużo emocji przyszło do nas. Mieliśmy 18 miesięcy takich bardzo aktywnych działań. Wywieźliśmy dwa i pół tysiąca pacjentów z Ukrainy i wśród tych pacjentów widzieliśmy osoby, które są bardzo bliskie nam. Czasem się ktoś zaprzyjaźnił i to powoduje później rozwój. W którym kierunku mieliśmy pomoc psychologiczną. Cały czas na bieżąco mieliśmy raporty od psychologa. Nie to kto chodzi, tylko jak możemy pomóc zespołowi, żeby sobie z tym z tym poradził. Dużo osób niestety zrezygnowało, bo było to zbyt intensywne, jeśli chodzi o kwestię emocjonalną, bo tutaj dochodzi nie tylko kwestia tego, że się jedzie na wojnę, gdzie spadają rakiety i jest wojsko na ulicach, a rodzina się martwi. Rodzina często jest zła z tego powodu, że ktoś działa w ten sposób, ale również, bo się widzi bezpośrednio krzywdę, którą doznały te osoby i chce się więcej, chce się więcej i niestety w większości jest pewien limit. Jak bardzo można pomóc.
Monika Rachtan
A czy Ty możesz powiedzieć, że twoi koledzy faktycznie doświadczyli zespołu stresu pourazowego i że z tego powodu musieli przestać wykonywać swoją pracę? Musieli korzystać z takiego wsparcia nie tylko psychologa, ale może też psychiatry?
Michał Chełstowski
Widziałem to wielokrotnie. Często akurat u osób, które do nas dołączyły jako wolontariusze, są to osoby, które już tego doświadczyły, a i odeszły z pracy na rok czy na dwa lata i boją się wrócić do pracy w systemie, ogólnie nazywając systemie ochrony zdrowia. Idą do nas, bo czują, że jest to bezpieczniejsze środowisko, gdzie będą miały też inne wsparcie w tym wszystkim. Ale tak, widziałem to u większości medyków, z którymi pracuję.
Monika Rachtan
Jak to się objawia? Powiedz mi, czy to faktycznie jest tak, że oprócz tego, że jest jakiś lęk, wycofanie, to też jest ta skłonność do podejmowania nie zawsze dobrych decyzji.
Michał Chełstowski
Ale tak samo jest to kwestia tego, że czasem ktoś może mieć dużo agresji w sobie i nagle spokojna osoba, ostoja spokoju nagle ma agresję. Widać, że się dużo stresuje albo zaczyna pracować coraz więcej, coraz więcej. Znam medyków, którzy pracują po 400 godzin miesięcznie, bo nagle boją się wrócić do domu. Boją się rozmawiać o tym ze swoją rodziną, ze znajomymi i pracują więcej, bo tam jest prosto, jest jasne zadanie.
Monika Rachtan
Jeżeli możemy wrócić jeszcze do kwestii związanych z Ukrainą. Dwa tygodnie temu tutaj, na tej kanapie, mieliśmy gościa, który opowiadał nam o przygotowaniu medyków do udzielania pomocy w przypadku konfliktu zbrojnego i rozmawialiśmy też o medycynie pola walki, ale rozmawialiśmy także o niesieniu pomocy osobom cywilnym. Powiedz mi, czy wy, spędzając 18 miesięcy w Ukrainie, macie takie doświadczenia, z którymi możecie się którymi możecie się dzielić z polskimi medykami? I czy faktycznie możesz powiedzieć, że gdyby u nas wydarzył się konflikt zbrojny, to wy jesteście gotowi, żeby nieść pomoc cywilom.
Michał Chełstowski
Myślę, że jeśli chodzi o kwestie potencjalnej wojny, czy ona wystąpi, czy nie, każdy jest w jakiś sposób gotowy do tego, żeby udzielać tej pomocy. I to nie chodzi już tylko o medyków, ale chodzi o każdego, bo koniec końców każdy ma ochotę udzielania pomocy. A jeśli chodzi o kwestie specyficzne tego, co wynieśliśmy z Ukrainy, to są rzeczy, które też są implementowane w standardach międzynarodowych. Teraz są kończone standardy Światowej Organizacji Zdrowia, przy których współpracujemy. A gdzie te zasady, które my wprowadziliśmy, bo mieliśmy taką potrzebę. Wchodzą standardy, czyli na przykład odbierając pacjentów ze szpitala, zwykle wywieźliśmy tylko imię i nazwisko i datę urodzenia, nic więcej. Nie wiedzieliśmy, czy pacjent jest pod respiratorem, czy pacjent chodzi i ma amputowaną rękę. Nie wiedzieliśmy nic. Więc wprowadziliśmy na przykład segregację wewnątrz szpitalną. Czyli wchodząc do szpitala, weryfikowaliśmy stan pacjentów, kwestię leczenia przeciwbólowego zależnie od lokalizacji może być ono bardzo różne, więc my takie działania podejmowaliśmy już bezpośrednio i jeszcze w szpitalu, zanim tego pacjenta de facto wzięliśmy. Polska jest dobrze przygotowana w porównaniu do większości krajów Unii Europejskiej, dlatego że u nas w domu się od zawsze mówi, z dziećmi się rozmawia, że wojna kiedyś będzie.
Michał Chełstowski
Tak, to prawda. A gdyby teraz polski rząd powiedział, że od jutra przeznaczy 10% PKB na wojsko, to większość społeczeństwa powiedziałaby dlaczego tak późno? A więc przynajmniej z tej perspektywy w ogóle o tym myślimy. Jest dużo, dużo prac od lat, jeśli chodzi o kwestie przygotowania do tego medyków. Czy to się uda? Możemy zobaczyć, że w Ukrainie.
Monika Rachtan
Lepiej nie sprawdzajmy.
Michał Chełstowski
Lepiej nie sprawdzajmy. Ale Ukraina też pokazała, że można bardzo szybko implementować pewne rozwiązania i uczyć się na błędach. Tylko też do tych błędów trzeba się przyznawać i mówić, co naprawdę nie działa. Czyli to.
Monika Rachtan
O czym mówiliśmy na początku w przypadku powodzi. A wracając jeszcze do tego tematu. Różne ministerstwa pracują teraz nad różnymi planami i rozwiązaniami. Ministerstwo Zdrowia, ministerstwa, które będą zajmowały się odbudową Ministerstwo Klimatu. Powiedz mi, gdybyś ty miał dać pięć rad premierowi Tuskowi, to co byś mu powiedział? Bo ty byłeś na miejscu, bo ty niosłeś pomoc, bo ty masz doświadczenie międzynarodowe i widziałeś wiele, masz wiele doświadczeń. My jesteśmy po tym jednym doświadczeniu, więc zakładam, że Ty masz więcej. 5 rad dla Donalda Tuska.
Michał Chełstowski
Myślę, że mówienie jako rady dla Donalda Tuska jest to dosyć specyficzne pojęcie. Myślę, że to bardziej rady do osób, które mają możliwość podejmowania decyzji, dlatego że.
Monika Rachtan
Ale wiesz premier na końcu będzie to wszystko musiał klepnąć, że tak powiem. I myślę, że on dzisiaj potrzebuje właśnie takiego wsparcia i głosu różnych specjalistów, ludzi, którzy po prostu wiedzą, co robią, żeby móc zweryfikować ten cały natłok informacji, który do niego w końcu przyjdzie. Bo wreszcie przyjdzie czas podejmowania decyzji i przygotowania tych standardów na to, co się wydarzy pewnie za kilka lat. Dlatego ja uważam, że z każdej strony rady właśnie dla premiera są bardzo dobre. Bo ja mam wrażenie, że jestem przekonana, że jesteś fachowcem w tym, co robisz, więc myślę, że głos możesz zabrać.
Michał Chełstowski
Specjalizuję się w bardzo wąskiej dziedzinie, jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe, bo zajmuję się tym, tą ostrą fazą, czyli w którym trzeba szybko podejmować działania. Tutaj niektóre decyzje, które zostały podjęte przez polski rząd, były prawidłowe, a część nie była prawidłowa. A uważam, że przyjmowanie w takiej sytuacji powódź, która nas nawiedziła pomocy z zewnątrz, jest jedną z rzeczy, której trochę brakowało. Były zespoły z całej Europy, ale również spoza Europy, które zgłosiły chęć pomocy, którzy nie przyjechali końcowo.
Michał Chełstowski
Niestety tak, dlatego, że w Polsce od zawsze boimy się powiedzieć hej, potrzebuję pomocy. Nie tylko mówimy o poziomie państwa, ale też na mniejszych poziomach, bo to znaczy, że przyznajemy się, że nie dajemy rady. Ale przy każdej katastrofie to jest w ogóle też definicja katastrofy, gdzie nasze siły i środki są niewystarczające, czy to jeśli chodzi o kwestie bezpośredniego działania, czy koordynacji, czy komunikacji. Światowa Organizacja Zdrowia ma taką specjalną jednostkę, nazywa się to Emergency Medical Coordination Cell, czyli jednostka, która z ekspertami, którzy tak jak na przykład ja byłem w tym momencie w Kairze przez kilka miesięcy, w ramach działań w Gazie jedziemy do kraju pomagać w koordynacji tych zasobów zewnętrznych, bo znamy te standardy, znamy sposoby komunikacji. Więc to nie jest tylko kwestia tych zasobów, które przyjadą, ale odpowiedniej koordynacji. I to można zrobić. Tylko czasem trzeba odważyć się przyznać do tego, że nie potrafimy i że potrzebujemy tego wsparcia.
Monika Rachtan
Mam już kilka rad dla osób, które będą zajmowały się planem na kolejne lata. A powiedz mi, co ja jako szary Kowalski albo Monika Rachtan bardziej mogę zrobić, żeby przygotować się na kolejną powódź? Wiesz, ja mieszkam we Wrocławiu, akurat trudno, żeby mój dom został zalany, ale myślę, że wiele osób, które ogląda ten program, mieszka na terenach zalewowych i akurat my na Dolnym Śląsku po części się obroniliśmy w okolicach Wrocławia, ale tak naprawdę wystarczyłoby, żeby jakiś kolejny wał nie wytrzymał i mielibyśmy także katastrofę w dużych miastach. Więc co? Apteczka, jakaś jakaś torba przetrwania? Co powinnam zrobić?
Michał Chełstowski
Są takie dwie rzeczy, które myślę, że każdemu zawsze się może przydać, niezależnie od tego, czy jest w rejonie bardzo zagrożonym, czy nie. Przede wszystkim słuchanie komunikatów. Dlatego, że ludzie dostawali SMS y, dostawali bardzo szybko wiadomości, że jest powódź i postanowili nie przejmować się tym tak bardzo jak powinni. I czasem warto jest wyjechać w momencie, w którym się jeszcze coś nie wydarzyło i najwyżej wrócić po kilku dniach skupiając się na swoim zdrowiu i życiu i swojej rodziny, niż na mieniu typu mieszkanie, bo koniec końców mieszkanie czy inne takie rzeczy można odbudować, ale własnego zdrowia często już nie. A drugą to jest to, co powiedziałaś, czyli ta torba ucieczkowa. My w organizacji mamy coś takiego, że jak jedziemy na wyjazd, zawsze przy sobie musimy mieć plecak, gdzie mamy ze sobą leki na dwa tygodnie, a swoje podstawowe kosmetyki mamy akurat. Dodatkowo system filtracji wody, taki podręczny, podstawowe jedzenie, ale również dokumenty. Czyli w momencie, w którym trzeba wyjechać bierze się taki plecak i ma się wszystko to, co jest, to co jest najpilniejsze.
Michał Chełstowski
Wielokrotnie spotykaliśmy się z osobami, które zostały przemieszczone z domów do tych miejsc, do szkół, do OSP, które na przykład nie miały dostępu do swoich leków bądź pomyślały, żeby je zabrać. A leki jest to taka rzecz dosyć istotna.
Monika Rachtan
Myślę, że taki brak odpowiedzialności z naszej strony. Czy jednak to, że nie potrafimy myśleć w takiej sytuacji kryzysowej, bo czy może właśnie trudno jest, żeby osoby starsze w ogóle wpadły na taki pomysł i że ta odpowiedzialność jest na nas, dzieciach, żeby o te osoby zadbać.
Michał Chełstowski
Jest bardzo dużo projektów w Polsce, one są dosyć ciche, niestety, gdzie wolontariusze na przykład jeżdżą do starszych osób i przygotowują takie karty, czyli na przykład przyjeżdża pogotowie, bo ktoś wezwał i nagle na drzwiach bądź w jakimś takim widocznym miejscu jest karta z danymi tej osoby, która w tym mieszkaniu żyje, z lekami, jakie bierze, do kogo dzwonić, w jakiej sytuacji. A jest to taka karta, którą można przygotować jako rodzina dla osoby starszej bądź osoby, która ma inną niepełnosprawność, która bardzo mocno ułatwia. Jeśli osoba starsza ucieka z jakiegoś powodu bądź wyjeżdża, to mimo wszystko ten obowiązek jest po stronie rodziny bądź pomocy społecznej, żeby pamiętać o tym, żeby te leki zabrać. Myślę, że tutaj jako Polska nie mamy katastrof, a w takich miejscach, które są bardziej doświadczone, nawet biedniejsze, ale bardziej doświadczone. Ci ludzie wiedzą dokładnie, co muszą ze sobą zabrać, bo muszą to robić kilka razy w roku. U nas to się zdarza raz na kilkanaście lat, więc myślę, że to się nie zmieni i też nie ma co liczyć na to, że to się zmieni.
Michał Chełstowski
Po prostu.
Monika Rachtan
Powiedziałeś, że wiele osób nie chciało opuszczać swoich domostw, że jednak nie decydowało się na to, żeby ewakuować się w momencie, kiedy przyszły te komunikaty. No ale my też widzieliśmy, że mimo wszystko w obliczu tak ogromnej tragedii pojawili się szabrownicy, którzy rozkradali mienie ludzi, którzy tak naprawdę wszystko stracili. Ludzie się tego bardzo bali. Co mówili na Opolszczyźnie? Czy kiedy pytaliście się, dlaczego pan nie opuścił swojego domu, to faktycznie ten problem kradzieży był taki istotny?
Michał Chełstowski
Tu mogę powiedzieć trochę innego punktu widzenia. Są dla każdego zespołu międzynarodowego są bardzo twarde zasady, jeśli chodzi o to, jak się przygotować, bo trzeba być samodzielnym, ale również w kwestii bezpieczeństwa. I każdy zespół medyczny, międzynarodowy musi mieć np. płot, oświetlenie dookoła płotu i osobę dyżurną, która pilnuje rzeczy, bo nawet w tych najgorszych sytuacjach na całym świecie pojawiają się osoby, które chcą z tego skorzystać.
Monika Rachtan
Czyli znów ta gotowość.
Michał Chełstowski
Ale ona jest. To są te same rzeczy na całym świecie, więc nie ma co się dziwić, że takie osoby są. Ale szczęśliwie tutaj policja bardzo klarownie takie osoby zatrzymywała i wiem, że teraz postępowania są bardzo szybko prowadzone i że jest zero litości, co jest bardzo prawidłowe. A dlatego, że w momencie, w którym ktoś korzysta na czyimś cierpieniu, to te konsekwencje powinny być zawsze oczywiście sprawdzone odpowiednio, ale też te działania powinny być bardzo mocno.
Monika Rachtan
Chyba nie mamy wątpliwości, że nie byliśmy odpowiednio przygotowani na katastrofę, która spotkała szczególnie południową część naszego kraju. Natomiast wiemy, że możemy teraz, że mamy teraz czas na to, żeby przygotować rozwiązania. Myślę, że to, co powiedział Michał, jest bardzo istotne, żebyśmy zaufali służbom, bo te służby są, szkolą się. One oczywiście wymagają korekty, poprawy swojego działania, ale one są i warto im ufać, bo one działają dla nas wszystkich, dla naszego dobra. I myślę, że chyba z tym przekazem byśmy chcieli zostawić naszych widzów, żeby jednak stosować się do tego, co mówią nam osoby zarządzające nami. Ale też z drugiej strony pomyślałam jeszcze o jednej rzeczy że te działania na terenach popowodziowych będą trwały jeszcze bardzo długo i będą wymagały dyscypliny zarówno od osób, które przyjeżdżają tam pomagać, ale też od mieszkańców. I tutaj chyba też warto o tym wspomnieć.
Michał Chełstowski
Są organizowane wolontariaty i koordynatorzy wolontariatu już w każdej miejscowości, która została dotknięta tą katastrofą. A więc jechanie na własną rękę, bez wiedzy tego, gdzie się jedzie, może spowodować większe problemy niż pożytku. A na przykład w Głuchołazach. Droga dojazdowa, jedyna droga dojazdowa do miejscowości została w pełni zakorkowana przez osoby, które chciały przyjechać, pomóc i służby ratunkowe, w tym my. Nie mogliśmy dotrzeć szybko z tego powodu, że dużo osób się rzuciło po pomoc, więc często trzeba się wstrzymać na oficjalny komunikat, co jest potrzebne, w jaki sposób to dostarczyć i starać się wesprzeć cały system, bo to nigdy nie jesteśmy my, tylko jesteśmy społeczeństwem, więc musimy działać wspólnie jako społeczeństwo.
Monika Rachtan
A ja bym chciała zaapelować do państwa, że Dolny Śląsk nadal czeka na turystów, także Opolszczyzna. Wiele terenów, które było zalane, są już przejezdne, a prowadzą one do pięknych atrakcji właśnie na Dolnym Śląsku. I serdecznie jako osoba mieszkająca na Dolnym Śląsku Państwa w te miejsca zapraszam. A dzisiaj moim, ale przede wszystkim Waszym gościem był Michał Chełstowski. Bardzo dziękuję Ci za naszą rozmowę.
Michał Chełstowski
Dziękuję również.
Monika Rachtan
A Was zapraszam do subskrypcji mojego kanału.
Czy wiesz, że spożycie alkoholu w Polsce regularnie rośnie, a Polacy wypijają średnio prawie 100 litrów piwa rocznie?
Czy wiesz, jakie zagrożenia zdrowotne niesie za sobą powódź?
Czy wiesz, że aż 90% infekcji w sezonie jesienno-zimowym to infekcje wirusowe, które nie wymagają leczenia antybiotykami?
Czy polscy lekarze są gotowi, aby sprostać wyzwaniom medycyny w czasie konfliktu zbrojnego?