Czy myślałeś kiedyś o tym, co stanie się z Twoimi sprawami, dokumentami i bliskimi, gdy Ciebie zabraknie? W najnowszym odcinku programu „Po pierwsze Pacjent” Monika Rachtan rozmawia z Pawłem Soproniukiem o aplikacji, która pozwoli zabezpieczyć rodzinę i uporządkować dokumenty w cyfrowym świecie.
Śmierć – trudny temat, który wymaga odwagi
Śmierć jest jedyną pewną rzeczą w życiu każdego z nas. Choć nie chcemy o niej myśleć, ani tym bardziej rozmawiać, to w rzeczywistości brak przygotowania na tę nieuchronną chwilę może skomplikować życie naszych bliskich.
Często w codziennym pędzie odkładamy refleksje o tym, co stanie się z naszym życiem, dokumentami czy majątkiem, gdy nas już zabraknie. Jednak temat ten nie musi budzić wyłącznie lęku, może być pretekstem do świadomego działania. Jak zauważa Paweł Soproniuk, kluczem jest systematyczne porządkowanie najważniejszych informacji i dokumentów, co daje poczucie bezpieczeństwa zarówno nam, jak i naszym bliskim.
Narzędzie na wszelki wypadek
Aplikacja, nad którą pracował Paweł Soproniuk, powstała z myślą o uporządkowaniu codziennych spraw i dokumentów na wypadek nieoczekiwanych sytuacji, takich jak choroba czy śmierć. To rozwiązanie dla osób, które chcą zadbać o bezpieczeństwo i wygodę swoich bliskich, umożliwiając im łatwy dostęp do najważniejszych informacji w trudnych momentach. Czy mamy w życiu gwarancję, że zawsze będziemy mieli czas przekazać te informacje osobiście? Właśnie to pytanie zainspirowało twórców aplikacji do stworzenia narzędzia, które porządkuje życie i ułatwia jego kontynuację rodzinie, gdy nas zabraknie.
To rozwiązanie wychodzi naprzeciw wyzwaniom współczesnego świata, w którym coraz więcej spraw przenosi się do sfery cyfrowej. Konto bankowe, polisa ubezpieczeniowa, dokumenty prawne, to wszystko gromadzi się w formie danych, które łatwo zgubić w natłoku codziennych obowiązków. Aplikacja pozwala na bezpieczne przechowywanie tych informacji w jednym miejscu i umożliwia ich szybkie udostępnienie odpowiednim osobom w sytuacji kryzysowej.
Bezpieczeństwo danych na pierwszym miejscu
W czasach, gdy ochrona danych osobowych to gorący temat, twórcy aplikacji postawili na proste, ale skuteczne rozwiązania. Najważniejsze jest to, że dane użytkownika nie zależą od konkretnego urządzenia. Wszystkie informacje są szyfrowane i przechowywane w prywatnej chmurze – oznacza to, że nawet jeśli zgubisz telefon lub ulegnie on awarii, Twoje dane będą bezpieczne i dostępne.
Co istotne, nikt poza Tobą nie ma dostępu do tych informacji. Twórcy aplikacji zadbali, by ich serwery nie przechowywały żadnych wrażliwych danych, co oznacza, że nie musisz obawiać się, że ktoś niepowołany zajrzy w Twoje sprawy.
Dla kogo jest ta aplikacja?
Aplikacja została zaprojektowana z myślą o różnych grupach użytkowników, od młodych rodziców po przedsiębiorców i seniorów. Dla rodziców, którzy chcą zabezpieczyć przyszłość swoich dzieci, to narzędzie pozwala na zgromadzenie najważniejszych informacji w jednym miejscu – tj.: kontakty do opiekunów czy dane dotyczące ubezpieczeń.
Przedsiębiorcy z kolei mogą dzięki niej uporządkować istotne dokumenty związane z działalnością, takie jak dane kontrahentów czy procedury awaryjne. Aplikacja sprawdzi się także w przypadku seniorów, którzy chcą w prosty sposób zorganizować swoje sprawy finansowe, medyczne czy związane z nieruchomościami, zapewniając bliskim szybki dostęp do istotnych informacji.
Program „Po pierwsze Pacjent” jest dostępny na wielu platformach, w tym na Spotify, Apple Podcasts.
Monika Rachtan
Cześć Monika Rachtan, witam was bardzo serdecznie w kolejnym odcinku programu Po Pierwsze Pacjent. W moim programie bardzo często rozmawiamy o różnych schorzeniach, a dzisiaj porozmawiamy o śmierci i o tym, dlaczego warto uporządkować swoje sprawy, dokumenty, sprawy służbowe, na wypadek, gdyby mogło nam się stać coś złego. Ze mną w studiu Paweł Soproniuk. Cześć, witam się bardzo serdecznie, twórca aplikacji. Powiedz mi, co miałeś na myśli i w ogóle co spowodowało, że zacząłeś pracować nad aplikacją, która pozwala uporządkować swoje sprawy?
Paweł Soproniuk
Wiesz, to była bardzo życiowa historia. Tak naprawdę myśli o tym, żeby zrobić taką aplikację, pojawiła nam się wtedy, ponieważ mam trójkę dzieci, pierwszy raz wyjeżdżaliśmy z żoną po tym, jak te dzieci już nam się urodziły, trochę podrosły. Najmłodsza moja rodzina miała dwa lata i postanowiliśmy pojechać na takie większe wakacje, zostawić ich na tydzień te dzieciaki.
Monika Rachtan
Miesiąc miodowy, rozumiem. Tak, miesiąc miodowy.
Paweł Soproniuk
Tydzień miodowy. I to było tak, że oczywiście bardzo się tym cieszyliśmy, ale dzień przed wylotem- Ale lecieliście samolotem. Tak, lecieliśmy samolotem. I dzień przed wylotem już tak spakowani siedliśmy, ponieważ moi rodzice akurat zostali z tą całą trójką. Zaczęliśmy nagle zastanawiać się, no dobrze, a co by było, gdyby nam się coś stało Czy oni w ogóle mieliby szansę ogarnąć całą tę rzeczywistość?
Monika Rachtan
Ale wiesz co, to jest normalna myśl w ogóle wszystkich odpowiedzialnych rodziców. Jakby ja miałam taką samą, kiedy pierwszą stawiałam córkę i leciałam samolotem.
Paweł Soproniuk
No i wtedy zaczęliśmy pisać. Czyli wzięliśmy kartkę papieru i zaczęliśmy pisać, i zaczęliśmy się zastanawiać, co właściwie należałoby takim rodzicom zostawić, żeby oni ogarnęli trochę nasze życie. I tego zrobiło się kilka stron. I wtedy nagle moja żona mówi do mnie: „słuchaj, ale wiesz co, ja połowy tych rzeczy, które ty tutaj zapisałaś, to ja po prostu nie wiem. A ja mówię: „A ja wiesz co, nie wiem tej drugiej twojej połowy tak naprawdę, bo każdy... W wielu rodzinach jest tak, że coś tam jesteśmy odpowiedzialni, tak? Szczególnie jeśli rzeczywiście rodzina jest większa, tak, już tam zawodowo jesteśmy zaangażowani, pracujemy w coś, no to dzielimy się tymi obowiązkami, bo nie sposób się zajmować wszystkim. I jest to bardzo wygodne. No i wtedy doszliśmy do wniosku, że rzeczywiście trzeba to porządkować. A później, dwa lata później, uświadomiliśmy sobie, że jak następnym razem gdzieś jechaliśmy sami, to te kartki nam się zdezaktualizowały i znowu trzeba by było to wszystko to zaktualizować. I wtedy przyszło nam do głowy, że warto by było, że może nie jesteśmy jedynymi, którzy taką potrzebę mają. Gdzieś pielęgnowaliśmy tę myśli przez jakiś czas, a później się zdarzyło tak szczęśliwie, że z kilkoma osobami, z którymi już kiedyś wcześniej robiłem różne projekty biznesowe, dogadaliśmy się o tym, że warto by było coś takiego zrobić po prostu jako projekt, jako firmę.
Paweł Soproniuk
Więc trochę to zajęło czasu. Pomiędzy W sumie, że pomiędzy tym pierwszym spisywaniem kartek przed urlopem, a powstaniem aplikacji minęło, jeśli dobrze pamiętam, z pięć lat. Ale ostatecznie przyszedł taki moment, kiedy doszliśmy do wniosku, że tak wiele usłyszeliśmy historii wśród naszych zanjomych w ogóle wśród ludzi, o tym, że ktoś myślał o tym, że taka aplikacja by się przydała, że w końcu ją zrobiliśmy. Także z życia się tak naprawdę wziął ten pomysł.
Monika Rachtan
Wiesz, bo to jest też takie zdroworosądkowe myśleć o tym, że coś się może wydarzyć, bo ludzie nie chcą rozmawiać na takie tematy. Jakby kiedy mamy 20, 30, 40, 50 lat, to generalnie jesteśmy przecież nieśmiertelni i nic złego nam się nie może wydarzyć. I ja często, kiedy rozmawiam z moją mamą, i to może teraz trochę taka prywata, ale właśnie moja mama na przykład mi mówi, że „o, nie jedź tak daleko na wakacje, bo zostawiasz ze mną dziecko, no to to jest jakieś większe ryzyko, że coś się wydarzy. I ja mówię „kurczę, mamo, ale ja mogę iść ulicą i może mi przysłowiowa cegła na głowę spaść, nawet jeżeli tam nie będzie żadnego budynku i mogą wydarzyć się różne rzeczy, w konsekwencji nawet może mogę umrzeć. I my tak na co dzień o tym nie myślimy, a może myślimy, tylko o tym nie mówimy, nie chcemy o tym rozmawiać, a to generalnie, że w którymś momencie przyjdzie do nas śmierć, to jest normalna sprawa i ona raczej nie dzwoni do nas trzy dni wcześniej i mówi „hej, za trzy dni umrzesz, tylko jakby trzeba być gotowym w każdym momencie.
Paweł Soproniuk
Wiesz, z drugiej strony jednak ja bardziej skłaniam się do myślenia o tym, że my jednak myślimy, a nie rozmawiamy. Bo zobacz, że trudno sobie wyobrazić, że ktoś jedzie na narty, na przykład nie kupuje ubezpieczenia. Więc mamy gdzieś z tyłu taką świadomość tego, że coś nam może się przydarzyć. I co więcej, myślimy o tym, że jeżeli coś nam się przydarzy, to chcemy być bezpieczni my, czyli mamy ubezpieczenie zdrowotne, czyli chcemy wiedzieć, że ten helikopter nas zbierze, tak? I że ktoś nam zrobi prześwietlenie i się nami zaopiekuje. A z drugiej strony mamy też taką myśli, no dobrze, a gdyby się naprawdę coś coś stało, to chcemy, żeby nasza rodzina była zabezpieczona. Po to kupujemy polisy na życie. Na przykład, chcemy się dobrze z tym czuć, że zadbaliśmy rzeczy podstawowe. Tylko wydaje mi się, że czasy się zmieniają i coraz więcej wartościowych naszych aktywów tak naprawdę jest związane z rzeczami niematerialnymi. Bo mamy, nie wiem, kiedyś jak kupowaliśmy jakieś oszczędności, no to powiedzmy, że były to jakieś materialne rzeczy, to była gotówka, która leżała sobie na stosie, gdzieś tam schowana albo kruszce. A dziś po prostu zobaczcie, że w ogóle już nie posługujemy się prawie w ogóle gotówką.
Paweł Soproniuk
Całe nasze pieniądze, wszystko to, co mamy, jest w jakichś cyfrowych formach. Gdzieś to funkcjonuje w formie informacji. I jak zaczęliśmy to analizować, to okazuje się, że coraz większa proporcja tego, co mamy i czym dysponujemy, tak naprawdę jest w przestrzeni wirtualnej, tak? To się wszystko przenosi.
Monika Rachtan
Do której trzeba znać hasło.
Paweł Soproniuk
Do której trzeba się dostać. I w którymś momencie, jeżeli nam się coś stanie, i to są historie. Myślę, że my jesteśmy tak naprawdę w takim momencie, kiedy to gwałtownie się zmieni. To znaczy, dziś jeszcze żyjemy po staremu, bo jeszcze mamy takie poczucie, że jesteśmy na przełomie pomiędzy tym, co jest wirtualne, a tym, co jest takie materialne. Czyli jeszcze bank przysyła nam coś na papierze Jeszcze najważniejsze dokumenty się podpisuje, ale zobacz, jak ta cyfryzacja idzie do przodu. „m-obywatel, „Wiesz, „Wszystkie usługi, teraz przechodzimy na „E-Doręczenia, gdzie nie będzie już nawet „Awizo. „awizo, tak? To wszystko będzie w naszej skrzynce mailowej, wszystko będzie gdzieś w formie cyfrowej i trzeba zacząć tym zarządzać.
Monika Rachtan
Dzisiaj nagrywamy odcinek i jak moi widzowie wiedzą, nigdy nie nagrywamy tego na żywo, tylko robimy to wcześniej, więc możemy śmiało powiedzieć, że nagrywamy odcinek „Dzień Babci. I dzisiaj słyszałam takie badania w radiu właśnie dotyczące tego, jak seniorzy poruszają się w sieci i jak korzystają z wirtualnych produktów finansowych. I było o tym, i okazało się, że tam ponad połowa, chyba około 60%, nie pamiętam teraz dokładnie 60 ile, ale ponad 60% seniorów ma konto bankowe wirtualne, takie, do którego może sobie wejść po zalogowaniu, po wejściu na stronę internetową banku, po zalogowaniu się i tam dysponować swoimi pieniędzmi. No i teraz pomyślmy, że seniorzy to nie są tylko osoby, które mają tam 60 lat, ale to są też osoby, które mają 80, 90 lat. I takie osoby też są w sieci. To jest niesamowicie To jest niesamowite, a ja myślę, że za chwilę, tak jak powiedziałeś, to będzie 80, 90%, bo my się starzejemy, mamy społeczeństwo starzejące się i trochę też nam te lata płyną, my tego tak nie zauważamy. A jednak to wszystko, co co nas dotyczy, jest dzisiaj w jakimś tam systemie, jest niedostępne tak materialnie, jak powiedziałeś.
Paweł Soproniuk
Zgadza się i to ma bardzo takie, powiedziałbym, wymierne konsekwencje, bo w zeszłym roku pojawił się bardzo fajny artykuł na money.pl o tym, że na przykład w OFE w tym momencie jest kilkaset milionów złotych, które zostały nieodebrane. Nie wiem, czy wiesz, że każdy z nasz, kto jest zatrudniony, odkłada sobie pieniądze na emeryturę. W którymś momencie mieliśmy do wyboru, czy zostawić naszą część po likwidacji OFE w ZUS-ie, czy zostawić w OFE, czy przenieść je do ZUS-u. I my po prostu o takich rzeczach zapomnieliśmy A tymczasem drugi filar naszej emerytury jest dziedziczone, czyli z tych wszystkich naszych składek, które sobie odprowadzamy do ZUS-u czy też nasz pracodawca, jakaś część trafia na nasze indywidualne konto w otwartym fundusze emerytalnym. I te środki są dziedziczone, w związku z czym kiedy nam coś się stanie to ten, że to to OFE tworzy dla naszych spadkobierców subkonto. I część z tych spadkobierców nie wie, że tam są ich pieniądze. Czyli po zmarłych osobach, w tym momencie jest kilkaset tysięcy osób i kilkaset milionów pieniędzy, które po prostu czekają na spadkobierców. W Stanach 70 miliardów dolarów leży na kontach ludzi, którzy odeszli, a po które nikt się nie zgłosił.
Monika Rachtan
To jest dobra informacja W ogóle przekazujemy dzisiaj, że może gdzieś tam czeka na nas.
Paweł Soproniuk
Wiesz, to jest tak, że rzeczywiście można patrzeć na to, co jest zjawisko z perspektywy śmierci, tego, że kiedyś odejdziemy, bo rzeczywiście to jest jedyna pewna rzecz, prawda? Ale tak jak powiedziałaś, póki mamy 40 lat, o tym nie myślimy, ale naprawdę ten aspekt porządkowania spraw wokół nas, tego, że wiemy, gdzie co jest, że nie szukamy tych dokumentów w panice, że jak się trafia fajna okazja, żeby zarezerwować lot, to po prostu zdjęcia paszportów wszystkich członków rodziny mamy pod ręką w telefonie i wiemy, że on jest w odpowiedniej zakładce. To jest po prostu super wygodna rzecz.
Monika Rachtan
Ja też pamiętam, jeszcze znowu wrócę do historii rodzinnych, ale na przykład moja mama zawsze nosiła w portfelu pesel na kartce spisany, wiesz No też to robiliśmy, nie? Bo tylko w jakiejś tam innej formie, a w momencie, gdy mamy aplikację, w której jest wszystko i mamy do tego dostęp, bo nie znam człowieka, który nie miałby cały czas telefonu przy sobie. Może nie cały czas, ale w większości sytuacji ten telefon mamy przy że służy nam jako forma rozrywki, jest narzędziem do pracy, więc z niego po prostu korzystamy codziennie. I posiadanie tych informacji zawsze przy sobie, no jest bardzo wygodne, bo też czasem zobacz, to nawet tak jak powiedziałeś, nie chodzi o śmierć, ale o to, że czasem po prostu nie jesteśmy w stanie czegoś załatwić, bo brakuje nam jakiegoś dokumentu. A dziś mając skand, mając tę informację właśnie przy sobie, jesteśmy w stanie dużo szybciej wiele rzeczy załatwić i na przykład zamiast iść do banku dwa razy, możemy iść raz, mając takie rzeczy po prostu przy sobie.
Paweł Soproniuk
Albo historia, którą osobiście przeżyłem. Mój tato trafił do szpitala, ponieważ zasłabł i zabrała go karetka i zdążył jeszcze zadzwonić do mojej mamy, powiedzieć, że źle się czuje, że zadzwonił po karetkę, ale już potem nie mogliśmy się do niego dodzwonić. I kiedy próbowałem na numerze alarmowym dowiedzieć się, bo rzeczywiście da się dowiedzieć takie rzeczy, i przedstawiłem się, powiedziałem, że jest taki człowiek o takim imieniu i nazwisku, którego karetka zabrała mniej więcej z tego tego miejsca. I kiedy poprosiłem o to, żeby powiedzieli mi, do kąto on został zawieziony, to dyspozytor powiedział mi, że po pierwsze, muszę być upoważniony do tego.
Monika Rachtan
Po drugie musisz weryfikować.
Paweł Soproniuk
A po drugie muszę podać jego PESEL. A I teraz, czy mamy Pesele wszystkich ludzi wokół siebie, tak, rodziny, bo właściwie to jest informacja, którą powinniśmy mieć. No i tak, gdzie to zapisać, gdzie w jakimś mailu znowu. Wracam do tego, że ten porządek w dokumentach, on jest naprawdę super ważny w codziennym życiu i daje taki duży komfort. To tak jak mieszkanie. Można mieszkać w mieszkaniu, które jest zabałaganione i da się, tak? Nie ma tym problemu. Ale jeżeli posprzątamy ten pokój, to jest coś, co moją córką mówi, to są korzyści. Po pierwsze, jest przyjemniej i to jest bardzo przyjemne i satysfakcjonujące uczucie, kiedy wchodzę do takiego uporządkowanego pomieszczenia, a po drugie wiem, gdzie co jest. Czyli kiedy czegoś szukam, to po prostu mogę sobie zajrzeć i znaleźć. Więc jedna rzecz to jest ten Pesel, jeszcze wracając i tak zamykając ten temat, a druga rzecz jest taka, że właśnie w tym cyfrowym świecie w 30 sekund, i to nawet na rozmowie, którą mieliśmy razem z kolei na naszym live w Legacy Up, nie wiem, czy pamiętasz, że mówiłem ci o tym, że w 30 I zdaniem obywatela, ja w tym momencie jestem w stanie za pomocą em-a obywatela upoważnić moją żonę do dostępu do całej mojej informacji, dokumentacji.
Paweł Soproniuk
To jest kwestia zalogowania się do aplikacji i po prostu wprowadzenie odpowiedniej osoby. Więc to porządkowanie, ono nie tylko to oznacza, że warto mieć taką aplikację jak naszą, bo oczywiście warto i każdego zachęcamy, ale jest ileś tam jeszcze dodatkowych rzeczy, które można sobie na bieżące, jak wyrobimy sobie pewien nawyk dbania o to i porządkowania tych spraw, to po prostu te rzeczy się bardzo fajnie zaczynają układać.
Monika Rachtan
Wsteśmy w podcaście, w którym głównie mówi się o zdrowiu. Rzadko poruszamy tematy związane ze śmiercią, bo to są tematy dość trudne, ale uważam, że też bardzo potrzebne. I zastanawiam się nad tym, jak ludzie reagują, kiedy... Wiesz, jak rozmawiałam z ludźmi, kto jest gościem mojego programu, to mówiłam, że no przyjdzie do mnie gość, Paweł, który zrobił aplikację od śmierci. Bo tak mi było jakoś najlepiej i to łatwiej zapamiętać. I myślę, że ludziom też... I też wytłumaczyć, bo jakbym podała nazwę, i tam... W porządku, tak. Więc jesteś człowiekiem, który zrobił aplikację od śmierci. I teraz, jak w ogóle ludzie na ciebie reagują, kiedy zaczynasz opowiadać o tym uporządkowaniu, że gdyby coś się stało, nie mówią ci, że w ogóle jesteś jakimś fatalistą i że coś takiego zrobiłeś? Są otwarci w ogóle na rozmowę o śmierci? Tak.
Paweł Soproniuk
Co ludzie mówią. Wydaje mi się, że nie mamy problemu. To znaczy, tak, rzeczywiście mówienie o swojej śmierci, myślenie o swojej śmierci, gdy tak sobie o tym po prostu zaczynamy wyobrażać, to jest trudny temat, tak? Ale z drugiej strony ta śmierć, to nie jest jakiś temat tabu. Zobacz, jak popatrzysz na media, to przecież one epatują tym. Ona jest dla nas ciekawa, interesująca. Takie rzeczy właśnie, powiedziałbym, często związane z jakimiś wypadkami, one przyciągają naszą uwagę. Więc to nie jest tak, że my- My lubimy sensacje, nie? Lubimy sensacje, ale jest to coś, co powiedziałbym, że nas interesuje. Natomiast rzeczywiście nie myślimy o tym. Ja się zastanawiamy, dlaczego tak jest. Dlaczego ludzie... Mamy takie przekonanie, o śmierci się nie chce rozmawiać. I dochodzę do wniązku po tych doświadczeniach właśnie z różnymi rozmowami, że to jest trochę tak jak z rozmawianiem o dbanie o swoje zdrowia. Kiedy zaczynasz rozmawiać o tym, że trzeba dbać o swoje zdrowie, diagnozować itd. To ludzie nagle rozumieją, że coś powinni zrobić. Że w związku z tym, że... Bo powinni. Bo powinni, bo wiesz... Tylko że tak, trzeba pójść do lekarza, trzeba się zapisać na jakąś diagnostykę, może sobie zbadać krew, a może zrobić jakąś inną rzecz.
Paweł Soproniuk
I nagle rozmowa na ten temat powoduje taki dyskomfort, że coś mam niezałatwionego. I w kontekście właśnie tych wszystkich spraw związanych z dziedziczeniem i z tym porządkowaniem dokumentów, ja też mam takie wrażenie, że unikamy rozmawiania na ten temat, bo to automatycznie przypomina nam o tych wszystkich rzeczach, których nie zrobiliśmy, które sobie już od dawna obiecywaliśmy, że napisze ten testament małżeński na przykład, czyli taki najprostszym testament, który każdy kto jest w małżeństwie i ma dzieci, powinien zrobić, żeby ułatwić życie drugiej osobie. Czyli jeżeli coś nam się stanie, to żeby druga strona, małżonek lub małżonka mogła bez problemu na przykład sprzedać mieszkanie. Bo nie wiem, czy wiesz, że jeżeli jest małżeństwo i ma dzieci, i tobie coś się stanie, tak odejdziesz, no to, żeby sprzedać mieszkanie, które jest współwłasnością, musi wyrazić zgodę sąd, który ma opiekę- To też majątek jakby należący do dzieci w tym momencie. Tak, do tego dziecka. Więc jest takie coś, jak taki uproszczony testament małżeński, który można sobie samemu w pięć minut napisać. I tych rzeczy jest bardzo dużo, o których Taką check-listę w ogóle widzę, że mogłabym z tobą to robić. Wiesz, taką check-listę my mamy w aplikacji, po prostu jak się ściągnie, to tam jest po prostu krok po kroku, można sobie otworzyć różne kategorie rzeczy i zobaczyć, co warto wrzucić.
Paweł Soproniuk
I tego nie trzeba robić na raz. To można sobie robić w trakcie...
Monika Rachtan
Tak jak mówisz, my odkładamy takie tematy, bo też no to właśnie to w głowie, nie? Poukładanie sobie, że coś mam niezrobione, że to wisi nade mną i że no jakby trzeba to zrobić, a to jest tak naprawdę rzecz życia albo śmierci czasem, bo kiedy wyobrażam sobie na przykład przedsiębiorcę, który prowadzi dużą firmę i nie myślę tutaj o dużej firmie, która zatrudnia sztab ludzi, czyli że tam jest stu, 200 pracowników, ale o dużej firmie, takiej powiedzmy, 20-osobowej, to bardzo często jest tak, że wszyscy są odpowiedzialni za wszystko. Dużo rzeczy się robi teraz i tu, bo akurat mogę to zrobić. I jeżeli na przykład taki przedsiębiorca bo nawet nie mówię o śmierci, ale powiedzmy, że ma wypadek i zapada w śpiączkę. A świat się toczy dalej, nie? I urząd skarbowy nie śpi i trzeba się z tego wszystkiego wytłumaczyć.
Paweł Soproniuk
I- To jest w ogóle chyba najtrudniejszy scenariusz jakichś jaki sobie można wyobrazić, że ktoś tak naprawdę traci kontakt z rzeczywistością, a nie umarł. I to jest w ogóle dramat, bo wtedy wszystko jest sparaliżowane, bo nie uruchamiają się różne produkty finansowe nie można się dostać na przykład do banku itd. Więc znowu uporządkowanie takich informacji, gdzie, co mam, ustawianie sukcesji. Znowu wracam do „M-Obywatela. Jeżeli zaczynamy myśleć o takich rzeczach, co będzie ważne, gdyby coś mi się stało, to nagle sobie uświadamiamy, i można bardzo łatwo znaleźć taką informację w internecie, że do M-Obywatela można się zalogować. Jeżeli mam jednoosobową działalność, to dać takie specjalne uprawnienie, czyli wyznacza dołożyć sukcesora w małej firmie, co z powoduje, że... Co zrobiłem też przed jednym z webinarów, na którym rozmawiałem z prawnikiem na ten temat, i on powiedział: „słuchajcie, to jest bardzo proste. W pięć minut logujecie się na swój profil i wskazujecie osobę, podajecie PESEL, osoby, która będzie sukcesorem jednoosobowej działalności gospodarczej. I wtedy nie stanie się to, o czym często słyszymy w mediach, że umarł właściciel firmy i w tym momencie ta firma umiera razem z nim. I jest w ogóle cała lawina różnych konsekwencji, wyłącznie właśnie z obowiązaniami względem urzędów.
Paweł Soproniuk
To jest bardzo trudne do zorganizowania. A jeżeli wyznaczymy takiego sukcesora, to nasz NIP PESEL przechodzi na osobę i ona ma chwilę czasu na to, żeby to wszystko uporządkować.
Monika Rachtan
Widzisz, czyli ta aplikacja jest też takim edukatorem, bo te rzeczy, o których ty mówisz, to nie są rzeczy, to nie jest taka wiedza powszechna, którą w ogóle posiadamy. I nawet jeżeli ktoś chciałby uporządkować swoje sprawy, to spisanie tego wszystkiego na białej kartce, tak jak powiedziałeś, raz, że ta kartka za chwilę może być nieaktualna, a A dwa, że tam na niej nie ma takich wskazówek, czym warto się jeszcze zająć, bo nie wszystkich rzeczy po prostu jesteśmy świadomi.
Paweł Soproniuk
Tak i my mamy taką ambicję, żeby też taką pracę edukacyjną wykonywać, bo oczywiście to będzie przyciągało do aplikacji, ale jest to po prostu bardzo potrzebne. Bardzo, bardzo. My jesteśmy pod tym względem niedoedukowani, nikt o tym nie mówi. Tak jak mówisz, trochę odpychamy od siebie to myślenie, bo to oznacza, że musimy coś zrobić, ale jednocześnie istnieje bardzo wiele rzeczy, które możemy zrobić bardzo łatwo. I nie musimy ich robić na raz, tylko siedzimy sobie, przypominamy sobie, wystarczy wrzucić jakieś dokumenty aplikacji już mają coś załatwione, napisać. Napisanie tego testamentu małżeńskiego, jeżeli masz wzór. Tak, my na przykład zrobiliśmy takiego PDF'a, którego można sobie ściągnąć, i tam jest po prostu wzór takiego testamentu, ale z jednym zastrzeżeniem, że on musi być napisany odręcznie. A, czyli przepisać. I to jest bardzo ważne, więc trzeba go wyjąć, przepisać i gdzieś złożyć, a najlepiej zrobić jeszcze zdjęcie i wrzucić aplikacji, i powiedzieć, gdzie go schowaliśmy, bo akurat testament musi być na papierze. Takie zdjęcie z aplikacji nie wystarczy. Ale musimy wiedzieć, gdzie on jest.
Monika Rachtan
No właśnie, tak, to prawda. A powiedz mi, czy w momencie, gdy na przykład zmieniamy telefon, to te dane, rozumiem, też spokojnie cały czas aplikacje przechowuje i na nowym telefonie wszystko będzie dalej działało.
Paweł Soproniuk
To było fundamentalne założenie. To znaczy taka aplikacja ma sens tylko wtedy, kiedy ona jest niezależna od telefonu, to znaczy jeżeli zmieniasz telefon albo na przykład, jeżeli coś ci się stanie razem z twoim telefonem. No bo co by było po tym mojej żonie po notatkach, które razem ze mną przepadły gdzieś, prawda? Więc cały pomysł polega na tym, że rzeczywiście nam bardzo to bardzo zależy na poufności danych i wiemy, że ludzie są wrażliwi i słusznie, bo mamy takie czasy, że rzeczywiście widać, że te dane wyciekają, ktoś się włamuje cały czas na jakieś serwery. Więc my mając świadomość tego, że dajemy użytkownikom narzędzie do tego, żeby wkładali tam rzeczywiście różne swoje prywatne informacje, nie chcielibyśmy tych danych mieć. I cały ten projekt jest zorganizowany w taki sposób, że wszystkie informacje, które wkładasz do tej aplikacji, one są tylko w twoją smartfonie, ale za każdym razem, kiedy dodajesz lub usuwasz jakąś notatkę, to aplikacja pyta cię: czy chcesz zaktualizować backup tych informacji? Bo cała paczka twoich notatek w tym telefonie, za każdym razem, kiedy sobie tego że życzysz, jest zaszyfrowywana takim super mocnym algorytmem szyfrującym, a następnie jest składowana na twojej chmurze. A każdy z nas ma chmurę. Być może część ludzi nawet nie wie, że mamy, ale jak masz smartfon, to w Androidzie masz konto Google’a i tam jest chmura, a w iPhone'ie masz albo googla, albo iCloud'a.
Paweł Soproniuk
I dwoma kliknięciami tak naprawdę cały ten klik twoich notatek składujesz na swoje prywatnej chmurze.
Monika Rachtan
Czyli cały czas z tym administratorem i nikt inne-Co więcej my nie mamy nawet dostęp do tych twoich danych, ponieważ te informacje krążą tylko i wyłącznie pomiędzy twoim smartfonem, a twoją prywatną chmurą.
Paweł Soproniuk
Ona nie przechodzi przez nasz serwer. Jedyna informacja, którą my mamy, to mamy tak naprawdę informacje, czy ty regularnie potwierdzasz, że żyjesz, bo aplikacja cię co jakiś czas zapyta, czy jest wszystko z tobą okej, i wyskakuje powiadomienie. I tak długo jak potwierdzasz, że wszystko jest tobą okej, to nic się nie dzieje. Nie musisz nawet swoim mężowi mówić o tym, że zbierasz dla niego dane. I mamy te informacje, czy wszystko jest u ciebie okej. Oraz mamy informacje, do kogo ty chcesz, żeby ta informacja trafiła po twoim odejściu albo po tym, jak przestaniesz potwierdzać, że wszystko jest okej. Jeżeli zepsuje Ci się smartfon, no to I aplikacja będzie widziała, że te powiadomienia nie są, to jeszcze najpierw wyślę Ci maila z pytaniem. A jeśli na tego maila nawet nie odpowiesz, to możesz sobie ustawić jeszcze jeden mechanizm, czyli możesz wyznaczyć taką zaufaną osobę. I do tej osoby najpierw my wysyłamy maila albo SMS to z pytaniem, czy z Moniką wszystko jest w porządku. Dopiero jak ona powie, że jest nie w porządku, to dopiero wtedy ta informacja trafi do wskazanej przez ciebie osoby. Więc można sobie te wszystkie informacje gromadzić, nawet bez informowania tej osoby, dla której to robimy, o tym, że dla niej to gromadzimy.
Monika Rachtan
Ale to jest bardzo ciekawe, co mówisz, że w taki sposób to zorganizowaliście, bo jednak to bezpieczeństwo danych jest dzisiaj bardzo ważne. I dla wielu osób właśnie korzystanie z takich aplikacji, barierą do korzystania z takich aplikacji, może być niepewność o swoje dane. Natomiast jeżeli te zabezpieczenia są faktycznie tak solidne, to tutaj absolutnie nie ma się czego bać i po prostu warto to robić.
Paweł Soproniuk
Wiesz, to było dla nas ważne, ponieważ my też wiedzieliśmy, że jeżeli będziemy trzymać te dane u siebie, to to będzie jak lep na hakerów. Bo gdybyśmy to wszystko mieli na swoim serwerze, no to przecież byłoby naturalne, że stalibyśmy się naturalnym obiektem ataków i za wszelką cenę nie chcielibyśmy tego robić. Nie chcielibyśmy też, żeby np. Mogły do nas jakieś służby przychodzić i mówić: „A poproszę o informacje tego i tego użytkownika. My ich po prostu fizycznie nie mamy, w związku z czym nie możemy ich wydać, nie da się od nas ich wykraść.
Monika Rachtan
W sumie, że w ogóle ludzie mają świadomość tego, jak ważne jest to, żeby te informacje porządkować, żeby je gromadzić w jakimś miejscu? Czy w ogóle ludzie ogarniają, ile mają spraw załatwionych, ile nie załatwionych, czy raczej na co dzień o tym nie myślą?
Paweł Soproniuk
Wiesz co, nie myślą o tym. My nawet zrobiliśmy badania przed samymi świętami i tam wśród tych badań były dwa pytania. Robiliśmy je na reprezentatywnej grupie Polaków. I zadaliśmy dwa pytania. Pierwsze pytanie brzmiało: czy Twoim zdaniem masz porządek swoich dokumentach? Wiesz, gdzie, co się znajduje? Itd. I na tak sformowane pytanie 85% prawie ludzi odpowiedziało tak: wiem, gdzie co jest, mam wszystko dobrze uporządkowane. A potem zadaliśmy drugie pytanie: czy w ciągu ostatniego roku zdarzyło Ci się, że odczuwałeś to jest związane z tym, że nie mogłeś znaleźć jakiegoś dokumentu, jakiejś ważnej informacji. I na to pytanie twierdząco odpowiedziało dwie trzecie respondentów. Czyli... Proszę, proszę powiedz. Wiesz, to jest ten rozjazd, tak? Lubimy myśleć o sobie, że mamy wszystko uporządkowane, aż do momentu, kiedy się nagle okazuje, że sprawdzam, tak.
Monika Rachtan
Bo właśnie chciałam powiedzieć o sobie, że ja też zawsze mam takie wrażenie, że kiedy kończy się lato, to okular przeciwsłoneczna kładę w to samo miejsce. I że całą zimę one tam sobie śpią, zimują, jest wszystko w porządku. I nie wiem, dlaczego tak jest, że wiosną, kiedy idę w to miejsce i szukam tych okularów, ich tam nie ma. I tu jest bardzo podobna sytuacja. Ale ja jakby ogrom dokumentów, które dziś nas dotyczy, tak? I jakieś wiadomości, e-maili. I ja też często mam taką sytuację, że na przykład coś załatwiam gdzieś w jakimś urzędzie, czy nie wiem, podpisuję jakąś umowę i szukam w głowie, czy to było na papierze, czy to było elektronicznie, czy to było podpisane w jakiejś aplikacji. I tych możliwości tak dużo, że jakby odnalezienie tego jest coraz trudniejsze. I to, że kiedyś faktycznie wszystko było na papierze i my mieliśmy te teczki, nasze mamy miały teczki, podpisane wszystko markerami i wiadomo było, co gdzie jest, to teraz trudno jest w takim systemie funkcjonować, dlatego że ja na przykład nie mam zwyczaju, jeżeli coś podpisuję elektronicznie, żeby to wydrukować, włożyć do teczki, potem położyć to na półkę, żeby było dostępne, no tylko zazwyczaj zostaje na tym mailu i pewnie większość osób nawet, które mnie otacza, na nie wierze, że coś takiego się wydarzyło, więc tutaj przeniesienie tego wszystkiego w jedną miejsce wydaje się racjonalne.
Paweł Soproniuk
Tego będzie coraz więcej, bo jest moda na odchodzenie od papieru. Instytucje finansowe chwalą się tym, mają wchodzić Czyli teraz raportowanie ESG. Kolejna rzecz, tak? Instytucje będą wręcz zmuszane do tego, żeby emitować mniej dwutlenku węgla, mniej marnować zasobów, w związku z czym wszystko, wszystko będzie przenoszone do tej sfery wirtualnej. Więc będzie na pewno coraz wygodniej, ale z drugiej strony pod względem nawału takiej cyfrowej informacji będzie coraz trudniej. A jest jeszcze jedną zjawisko. Regulacje. Zobaczcie i zobacz, że coraz więcej musimy podpisywać, oświadczać różnych dokumentów przy każdej transakcji, bo przy tak drastycznie rosnącej ilości regulacji każdy dostawca różnych usług próbuje się przy tym zabezpieczyć. Jak to robi? No robi to w taki sposób, że odbiera od nas różne oświadczenia, że my się zapoznaliśmy z regulaminem, że mamy świadomość czegoś itd. I po prostu ilość dokumentacji, która się pojawia przy okazji nawet prostych zakupów, nam puchnie. No i teraz... Konsekwencja tego jest taka, że nasze maile są przepełnione tysiącami. Sprawcie sobie Państwo, wszyscy, którzy tego słuchacie, ile macie maili w swoich podstawowej skrzynce mailowej i od kiedy ją macie.
Monika Rachtan
Mam tysiąc nieodczytanych No właśnie, a ja mam kilkadziesiąt tysięcy maili, ponieważ moja skrzynka Gmailowa ma już kilkanaście lat.
Paweł Soproniuk
I tam jest kilkadziesiąt tysięcy maili. Jak próbuje czegoś szukać w niej, po prostu zaczyna być coraz trudniej. A to jest dopiero początek tego etapu. My za 10 lat będziemy masakrycznie zalani tą informacją. I teraz, jeśli nie będziemy sobie na bieżąco porządkować tego, czyli wybierać tych naprawdę najważniejszych rzeczy, czyli podpisuje ważną umowę, akt notarialny albo polisę na życie. Wielu, wiele z nas ma na przykład polisy na życie podłączone do różnych produktów, czyli na przykład przy umowie o pracę ktoś nam daje jakąś drobną polisę, kupujemy ubezpieczenie motoryzacyjne, gdzieś tam jest wszystkim. Jeśli nie będziemy mieli takiego miejsca, w którym gromadzimy nawet screenshot, Bo skoro to przychodzi na telefon, to najwygodniej by było zrobić screenshot tej pierwszej strony, gdzie jest napisane, kto jest uposażony, jaki jest numer o polisy, jak się nazywa towarzystwo ubezpieczeniowe. To naprawdę wystarczy. Bo jak coś nam się stanie, to moja żona weźmie tę informację, będzie miała zakładkę mojej aplikacji, tu są wszystkie moje polisy na życie, które są aktywne, no i przejdzie przez tych trzy, cztery na przykład towarzystwa. Trudno mi sobie wyobrazić, że będzie biegała w ciemno po wszystkich towarzystwach ubezpieczeniowych w Polsce, tym bardziej że część z nich jest małych albo funkcjonują pod jakimiś markami.
Monika Rachtan
Ale też inna kwestia jest taka, że wiesz, że to, żeby w ogóle mogła pójść do tych towarzystw, wymaga wielu dokumentów, uzyskania wielu dokumentów. I to wszystko trwa, bo wiadomo, jak w Polsce działają urzędy i sądy, że to nie jest załatwione w jeden dzień, więc w sytuacji, gdy dochodzi do sytuacji, w której ty odchodzisz, jesteś chory, dzieje się cokolwiek, to ta żona musi najpierw poczekać, aż sąd wyda orzeczenie, aż upoważni aż zrobi tam jakieś tysiąc innych rzeczy. I na przykład przez cztery miesiące bez środków do życia, bo to było na ciebie. Tak.
Paweł Soproniuk
I to są autentyczne historie. I jak porozmawiasz z ludźmi, bo wiesz, to jest taki temat, który jak zaczyna się o nim rozmawiać, to co chwilę słyszymy, ktoś dokłada jeszcze swoją historię, bo słyszał, bo niedawno ktoś im z rodziny odszedł i był ogromny bałagan. Mówię, teraz jeszcze odchodzą ludzie, którzy bardzo wiele rzeczy mają na papierze, tak? Ale za chwilę to się bardzo zmieni. Kolejna rzecz, bo wiesz, to się po prostu buduje warstwami. Myślimy o takiej najbliższej nam rzeczy, to jest powiedzmy, polisa na życie, ale wszelkiego rodzaju inwestycje. Jeśli pomyślisz, banki dzisiaj mają system i rejestr kont. Jeżeli coś mi się stanie, moja żona pójdzie do banku, przedstawi odpowiedni dokument i system wypluje wszystkie rachunki bankowe, które są zarejestrowane na moje nazwisko, ale to jest tylko i wyłącznie system bankowy. Nie ma żadnego systemu takiego do obligacji, na przykład, do domów maklerskich, gdzie może ktoś kupował jakieś akcje. Kryptowaluty zapomnijmy kompletnie. Jeżeli ktoś ma kupione trzy tam bitcoiny w pewnych czasach. Jest bogatym człowiekiem. Ale znowu wiesz, to jest tak, że to są tak skomplikowane rzeczy, że często zajmują się tym jacyś informatyce, a ich bliscy nie mają pojęcia. Nawet nie mają zpojęcia, że oni je mają.
Paweł Soproniuk
Tak. A fajnie by było po prostu, żeby te informacje gdzieś na wszelki wypadek zachować, bo inaczej to będzie gdzieś wisiało sobie w sieci i koniec, i to przepada.
Monika Rachtan
A powiedz mi, jaki masz stosunek do tego, żeby rozmawiać o twojej aplikacji z osobami chorymi, na przykład osobą chorą na nowotwór. Czy w ogóle zdarzyło się wam już prowadzić takie rozmowy, docierać do takiej grupy docelowej? Tak.
Paweł Soproniuk
Mam bardzo osobistą historię mojej koleżanki Magdy, którą przy okazji zachęcam do tego, żeby wspierać. Być może uda nam się wrzucić jakiś link do zbiórki, która właśnie zachorowała na nowotwór. I mam takie doświadczenie, że ona sama powiedziała o tym, że... Ponieważ wie o tym, że... To akurat była koleżanka, z którą pracowałem w innej firmie, ale kiedy dowiedziała się o swoje chorobie, ona sama poprosiła mnie o to, żeby dać i taką wersję premium itd. Ponieważ powiedziała, że to jest rzeczywiście rzecz, która trochę zdejmuje poziom stresu. W momencie kiedy chorujemy, kiedy tych rzeczy mamy wokół siebie po prostu bardzo dużo i tak do ogarnięcia, to porządkowanie spraw powoduje, że jesteśmy spokojniejsi, tak? I przyjemnie... To w ogóle jest przyjemne uczucie, jak mamy te sprawy uporządkowane. I to jest... Dzielę się tym nawet nie po to, żeby reklamować, choć oczywiście zachęcam i zapraszam wszystkich do tego, żeby skorzystać z aplikacji, ale wierz mi, że to jest po prostu trochę jak z tym sprzątaniem mieszkania. W momencie, kiedy w końcu zrobisz tych kilka rzeczy i to tak jedną na raz, to przez kilka miesięcy, przez które ja już mam tę swoją aplikację i bo ja mam tych na to, jak tam dużo, to daje duży komfort.
Paweł Soproniuk
I myślę, że jeżeli ktoś ma taką sytuację, że choruje, bo przecież to, że ktoś choruje, nie oznacza, że odejdzie. Mnóstwo ludzi choruje, w Polsce choruje milion osób na nowotwór. W tym momencie to jest około miliona ludzi. I bardzo wiele osób z tych osób wyzdrowieje albo będzie chorowało, ale będzie chorowało, ale będzie żyło przez wiele lat, tak? Dokładnie. I znowu, w momencie kiedy mamy tak dużo różnych obciążeń związanych z tym, że co chwilę gdzieś lądujemy na jakiejś, nie wiem, na jakiejś chemii, tak? I oczywiście, że te myśli się pojawiają, takie, że nie wiadomo jak będzie, no to ten komfort ogarnięcia pewnych spraw formalnych, tak, to, że w każdej chwili mogę sobie coś zaktualizować, coś sobie dopisać. Myślę, że jest ważne. Nie mam na to badań, na razie mam taką jedną opinie zwrotną i wyobrażam sobie, że to może być coś, co po prostu pomaga.
Monika Rachtan
Wiesz, jak ja rozmawiam na przykład z psychoonkologami, którzy tutaj też gościli na kanapie w moim programie, ale też po prostu rozmawiamy, tworząc różne projekty i pytam się ich, co właśnie dla pacjentów z chorobą nowotworową jest najbardziej obciążające oprócz samej choroby. To mówią, że właśnie myśli, że zostawią rodziny z tymi wszystkimi sprawami. I dziś jest tak, że na raka nie chorują tylko starsi ludzie, nie chorują tylko ludzie po 70-tym roku życia, których życie ogranicza się do spaceru, spotkania z rodziną, koleżankami i jakichś drobnych aktywności, tylko chorują też 20, 30, 40-latkowie, którzy mają rodziny, którzy mają małe dzieci, które mają, to co ma prawie każdy Polak, czyli kredyt na mieszkanie. I mówiłam, że właśnie najbardziej przeraża ich to, że oni odejdą, a to życie będzie toczyło się dalej i nie będą to tylko miłe chwile, które będą spotykać rodzinę, ale też różne trudne sytuacje. I że taka pewność, że wszystko jest poukładane, że wszystko, co mogłem zrobić za swojego życia, żeby im potem było prościej, to jest coś, co ich bardzo oczyszcza. I też pamiętam, jak przy okazji właśnie naszej poprzedniej rozmowy też mówiliśmy o osobach chorych, o pacjentach onkologicznych, to ja ci powiedziałam, że ja jestem tutaj dość radykalna i że uważam, że no jakby trzeba z tą aplikacją iść do tych osób i po prostu im powiedzieć, że no tak, słuchajcie, trzeba to zrobić, trzeba to uporządkować.
Monika Rachtan
No i potem zaczęłam sobie z tymi ludźmi trochę rozmawiać, wiesz, i pytać o to, co oni o tym sądzą. I mówiłam, że oni to by chcieli, żeby ktoś do nich przyszedł i im powiedział, wiesz, że takie oszukiwanie ich i siebie, że wszystko będzie dobrze, jest czymś, co najbardziej irytuje, że oni mają świadomość swojej choroby. Rozmawiałam z młodą dziewczyną, która choruje na raka piersi. Powiedziała mi „wiesz co Monika, ale przecież ja wiem, że ja choruję na raka, Żeby moja mama na przykład, która jest starszą osobą, mieszkamy w małej miejscowości, przyszła i powiedziała mi „hej, chodź, ogarniamy twoje życie, potem mi będzie łatwiej, jestem stara, wiesz, nie będę chodzić po tych bankach, tak? To mówi: „to mi by było lżej. A tak mówi I ja nie chcę do niej iść i jej powiedzieć „wiesz, mamo mam raka, mogę umrzeć, to chodź sobie poukładam te wszystkie rzeczy, żeby tobie było lżej, bo ona jest też bardzo obciążona moją chorobą i przeżywają jeszcze gorzej niż ja. I mówi: I super, że mi mówisz o tej aplikacji, ja sobie ściągnę i ja to zrobię w ogóle bez jej wiedzy i ją do tego wszystkiego upoważnia, bo mówi: „ja, stara, ja chcę żyć.
Monika Rachtan
Jakby ja się leczę, zobacz, jestem w ogóle wesołą osobą, wszystko jest dobrze, nie mam wznowy itd. Ale wiesz, jak siedzę na tym fotelu do chemioterapii i myślę o moim kredycie i o mojej mamie, to po prostu marzę o tym, żeby wyjąć te pieniądze ze zbiórki, które mam, na leczenie i spłacić ten kredyt, żeby wiedzieć, że to jest z głowy. Więc wydaje mi się, że my mamy takie coś, że właśnie z osobami chorymi boimy się rozmawiać o śmierci, że śmierć dla zdrowego człowieka jest ogromnym tematem tabu w rozmowie z osobą chorującą, ale że poukładanie i uporządkowanie spraw jednak pozwala trochę tej osobie odetchnąć, tej, która jest chora.
Paweł Soproniuk
My też mamy taką intuicję, tak jak mówię, na razie mamy jakieś opinie od takich osób. To nie jest tak, że te aplikacje stworzyliśmy właśnie dla takich osób, ale czujemy gdzieś tam instynktownie, że po prostu ktoś, kto ma taką myśl, że coś się może wydarzyć, to dokładnie tak samo jak na przykład z ludźmi, z którymi rozmawiamy z policjantami. Są takie zawody, w których wychodzisz rano do pracy i nie wiesz, czy z tej pracy wrócisz. Górnicy. Autentycznie. Górnicy, tak. I rzeczywiście to, co powiedziałeś przed chwilą nawet o tym, że tak jak ta ta dziewczyna, o której mówisz, powiedziała: „ja nawet nie chcę z nią o tym rozmawiać, ale chciałabym to uporządkować. I to też był gdzieś taki pomysł, właśnie ten cały mechanizm, o którym mówimy, że można sobie to poukładać, Tylko zawsze przed czasami takiej aplikacji jak nasza, to było tak, że nawet jeżeli to poukładałaś, to trzeba było w końcu komuś powiedzieć, gdzie te wszystkie teczki są. I tak, z jednej strony to powoduje dyskomfort, bo tak, jeśli chcę tam włożyć naprawdę takie osobiste rzeczy i bardzo poufne, no to wiesz, no to, ponieważ nie wiesz, czy to się przyda, czy się nie przyda, no to zawsze jest takie zawahanie.
Paweł Soproniuk
Czy ja tam wszystko na pewno chcę pokazać, nawet takie supertajne rzeczy i poufne, a z tymi najwięcej jest zawsze problemu, prawda? Czyli z tymi rzeczami, którymi właśnie chcemy opowiedzieć, to z nimi jest najwięcej kłopotu po tym, jak coś nam się stanie. Więc ten pomysł o tym, żeby nie było obowiązku, że nie ma konieczności informowania o tym tej osoby, dla której to że zbieramy dla nich te informacje, to było w ogóle jedno z takich fundamentalnych założeń. I dokładnie tak samo jest z tymi górnikami, z tymi policjantami, jak z nimi rozmawiamy, oni mają tego świadomość, że to jest taki zawód, w którym i to to nawet im się podoba, bo to jest pewna emocja. Nie mówię, że im się podoba to, że można zginąć, ale ta odpowiedzialność, tak, i to, że robię coś naprawdę ważnego dla innych ludzi, to jest element etosu tej A jednocześnie, tak jak rozmawiam z nimi, nie chcą straszyć tej rodziny, że coś się może wydarzyć. Więc ten luksus tego, że mogą sobie powkładać różne informacje i nawet codziennie je zaktualizować, i ona zawsze jest aktualna. Dzisiaj idę do firmy, nie wiem, zaciągam pożyczkę w banku, bo mi trzeba albo biorę kartę kredytową, mogę dorzucić taką informację do do aplikacji, nie muszę za każdym razem robić albo robię jakieś właśnie inwestycje w bitcoina.
Paweł Soproniuk
Nie muszę od razu mówić o tym i aktualizować codziennie moich najbliższych o tym, że mamy tego typu informacje.
Monika Rachtan
Wiesz co, wyobraziłam się z taką rozmowę. Przepraszam, policjanta. Policjanta z żoną, który mówi: „Wiesz, Klara, mam taką szufladę, w której kompletuje dla Ciebie rzeczy, których o mnie nie wiesz. A Klara mówi: „Sebastian, ale jak to? Masz przede mną jakieś tajemnice. Sebastian wychodzi do pracy, a Klara otwiera szufladę, przegląda wspólne zdjęcia Sebastiana.
Paweł Soproniuk
Ale wiesz, to jest dokładnie to. Rozmawialiśmy z bardzo znanym Himalaistą. Mieliśmy z I to też bardzo fajnego live i w ogóle była bardzo ciekawa rozmowa, bo często o takich ludziach myślimy o tym, że oni są takimi ryzykantami. A jak się z nimi porozmawia, to się okazuje, że oni o wiele bardziej mają uporządkowanych wiele spraw niż taki Wiesz, zwykły człowiek, bo oni mówią, że jak ja jadę na wyprawę, to ja właśnie mam te rzeczy uporządkowane. I Jarek mówił, że on od lat dokładnie w ten sposób postępuje. On jeśli jedzie na wyprawę taką w Himalaje, zdobywa K2 i inne wielkie szczyty, to u jego kolegi zawsze jest ten komplet informacji w kopercie. Tylko tak jak z nim rozmawiam, mówi: „kurczę, fajnie, że ja w końcu nie muszę powierzać wszystkich moich sekretów jakiemuś koledze, bo ufamy sobie, ale jednak tak, mimo wszystko to pewien luksus tego, że to jest u mnie w moim telefonie i tam mam wszystko. I dopiero wtedy jak coś się stanie, to się uwolni, ta informacja jest duży.
Monika Rachtan
No tak, w naszym życiu są dwie rzeczy pewne: podatki i śmierć. I śmierci chyba nie trzeba, nie należy się bać, należy się na nią przygotować, a uporządkowanie sobie najważniejszych rzecz, najważniejszych informacji może być kluczowe dla naszych bliskich. Jeżeli nie chcecie tego zrobić dla siebie, to właśnie dla swoich bliskich powinniście to zrobić. Dziś moim, ale przede wszystkim waszym gościem był Paweł Soproniuk. Bardzo ci dziękuję za naszą rozmowę.
Paweł Soproniuk
Dziękuję za zaproszenie. Bardzo mi było miło i cieszę się, że mogliśmy tak pogadać głęboko o tym wszystkim, bo przyznam się szczerze, że rzadko jest okazja na taką dłuższą rozmowę.
Monika Rachtan
Tak, ja w szybkim świecie zachęcam moich gości do dłuższych rozmów i do przemyśleń. Także bardzo ci dziękuję, że przyjąłeś zaproszenie. Wam dziękujemy za uwagę. To był jak zawsze program Po Pierwsze Pacjent. Ja nazywam się Monika Rachtan i zapraszam was na moje media społecznościowe. Do zobaczenia.
What is life like for families of premature babies and what support can they receive?
Did you know that obesity already affects 57% Poles, and its complications can shorten life by up to a dozen years?
According to research, as many as 83% Polish children aged 7-14 have their own mobile phone.
Must men always be strong, unemotional and secretive?